czwartek, 2 maja

Szok w katedrze

Fot. Strajk Kobiet Poznań

Niedzielne przedpołudnie przebiegło pod znakiem kolejnych protestów przeciwko zakazowi przerywania ciąży z powodu ciężkich i nieusuwalnych wad płodu. Ogólnopolski protest, przeprowadzony pod hasłem „Słowo na niedzielę” dotarł nawet do kościołów. Po południu było równie gorąco.

Nie trzeba być mędrcem, by zrozumieć, jak wkurzone są aktywistki i aktywiści, by demonstrować w samym mateczniku prawicy, ze świadomością możliwych konsekwencji prawnych, czym rządzący od razu zagrozili. PIS zagrał im na nosie i wprowadził drakońskie przepisy drogą okrężną, wstydliwie unikając debaty parlamentarnej, którą i tak by wygrał, dysponując mocną większością parlamentarną i prezydentem który już zapowiedział, że ograniczanie prawa do aborcji podpisze. Rządzący zachowali się jak ostatni tchórze. Jeżeli liczyli, że przez to unikną protestów, to od czterech dni widać, jak bardzo się pomylili.

Złamano pewne tabu – ale arogancja kleru musiała w końcu kiedyś do tego doprowadzić.

Policja wchodzi do kościołów – po raz pierwszy od dziesięcioleci

W ślad za protestującymi do kościołów weszły oddziały policji i funkcjonariusze po cywilnemu.

Fot. Strajk Kobiet Poznań

Nawet w czasie stanu wojennego milicja ani ZOMO nie odważały się wkroczyć na kościelny teren. Tam wówczas chronili się opozycjoniści i uczestnicy protestów, za co zresztą pogrobowcy Solidarności do dzisiaj spłacają kościołowi słony rachunek, czym pisaliśmy tutaj.

Dzisiaj uzbrojeni po zęby funkcjonariusze państwowi swobodnie poruszają się po świątyniach. To możliwe jest tylko dlatego, że mają na to zgodę, a nawet zaproszenie kleru. Widać, że współcześnie mamy do czynienia ze znanym ze średniowiecza sojuszem ołtarza z tronem.

Wracamy do czasów inkwizycji – wtedy też władza duchowna wskazywała winnego, ale jej wyroki wykonywała władza świecka. Zmieniają się tylko dekoracje, mechanizmy zostają te same.

Fot. Strajk Kobiet Poznań

Policjanci, rzecz jasna, nie chcieli się przedstawić – pamiętam to doskonale z pierwszych rozbijanych przez oddziały prewencji poznańskich Marszów Równości. Zdjąwszy z mundurów plakietki z nazwiskami (choć ich noszenie to dzisiaj standard), policjanci rozpoczęli legitymowanie protestujących. Choć funkcjonariusz podejmujący jakiekolwiek czynności ma obowiązek podać co najmniej imię, nazwisko, stopień i nazwę jednostki, w której służy. Wracają standardy ZOMO.

Jak zapewniały aktywistki, obiecano im, że po wylegitymowaniu zostaną zwolnione, jednak tak się nie stało. Protestujący zostali faktycznie zatrzymani, a katedra stała się więzieniem.

Warto też zwrócić uwagę na oczywistą asymetrię – funkcjonariusze zupełnie nie reagowali na nie tylko słowną, ale i faktyczną agresję obecnych w katedrze wobec protestujących aktywistek. Nawet nie poprosili ich o dokumenty.

I niczego innego nie należało się spodziewać, o czym pisaliśmy tutaj.

Miarka się przebrała

Można, oczywiście zapytać, dlaczego aktywistki weszły do kościoła z transparentami, choć gdy w PRL-u hasła o wyraźnie politycznym zabarwieniu pojawiały się w kościołach, nikomu to nie przeszkadzało. Ale tamte hasła były po myśli kleru.

Trzeba zacząć od kwestii, kto zaczął tę światopoglądową wojnę. To kościół pierwszy zaczął wpychać się w przestrzeń, która do niego nie należy. Tam, dokąd nikt go, poza garstką fanatyków, nie zapraszał.

Pełzający proces budowy państwa wyznaniowego trwa od 1989 roku, przyglądam się temu od początku.

Ostatnie posunięcia prawicy, rozzuchwalonej większością parlamentarną i posiadaniem swojego potulnego prezydenta, przekraczają wszelkie normy debaty publicznej i stanowienia prawa. Jak to w „Samych Swoich”: „sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie” – tak ci ludzie myślą.

Fot. Grupa Stonewall

Druga strona, widząc, że oponenci, mając w rękach wszystkie karty (większościowy parlament, prezydenta, instytucje państwa etc.) łamią wszelkie zasady debaty publicznej, w naturalny sposób się radykalizuje. Dziwne, że tak późno – od 1989 roku nie było w Polsce rzetelnej debaty światopoglądowej, debaty, gdzie wszyscy mają równe prawa.

Jako dziennikarz i socjolog nie mam tu wątpliwości.

Dzisiejsze protesty miały charakter ogólnopolski, po fali południowej w i przed kościołami nadeszła wieczorna: W Poznaniu demonstranci spotkali się na Placu Wolności (tradycyjne już miejsce protestów obywatelskich, także w sprawie aborcji), potem kilkutysięczny tłum powędrował, po raz kolejny pod siedzibę arcybiskupa Gądeckiego, potem znowu pod siedzibę PIS przy Młyńskiej.

Kawaleria przeciw demonstrantom

Na Placu Wolności pojawił się prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak „W dłuższej perspektywie sojusz Zjednoczonej Prawicy z instytucją Kościoła Katolickiego doprowadzi do radykalnej laicyzacji Polski. Procesy te zaszły w Hiszpanii i Irlandii. W sumie kierunek Europa. A im szybciej, tym lepiej. Nie o to chodziło Kaczyńskiemu i Przyłębskiej” – napisał na swoim facebooku.

fot. Jacek Jaśkowiak facebook

Przed katedrą policja przeprowadziła istną demonstrację siły. Przeciw demonstrantom wyprowadzono nawet oddział konny. Jak ktoś skomentował na facebooku, władza wraca do dawnych carskich praktyk, gdy na protestujących napuszczano Kozaków z nahajkami. Kto odrobinę zna się na rzeczy wie, że oddział konny to wyjątkowo niebezpieczne narzędzie w rękach policji.

fot. Anna Aleksandra

Wczoraj nikogo, na szczęście, nie stratowano, ale bez gazu łzawiącego się nie obeszło.

Protesty w całym kraju

Warszawski przedpołudniowy protest miał miejsce między innymi pod kościołem Świętego Krzyża, tym samym, gdzie w stanie wojennym demonstrowała opozycja, pacyfikowana przez ZOMO. Trudno odmówić temu symbolicznego znaczenia. Wieczorem demonstranci przeszli pod kurię i pałac prezydencki. Odwiedzili też dom Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu.

Protesty odbywały się praktycznie w całej Polsce. Wymieńmy chociaż Kraków, Trójmiasto, Łódź czy Białystok – do niedawna matecznik nacjonalistów – ale także mniejsze ośrodki jak np. Dąbrowa Górnicza. Tradycyjnie, podobnie jak wczoraj w Katowicach doszło do starć z policją. Borys Budka zapowiedział kroki prawne przeciwko funkcjonariuszom.

Na kolejne dni zapowiadane są kolejne protesty – jutro blokowanie ulic: samochodami, pieszo, rowerami, hulajnogami i czym się da a potem kolejna demonstracja, o 19 na Placu Wolności. W środę aktywistki nie zamierzają iść do pracy.

Darek Preiss

[poll id=”41″]

1 Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *