Za nami Europejski Tydzień Mobilności, którego kulminacją był piątkowy Dzień bez Samochodu. W Poznaniu obchodzony jak zwykle, czyli duży hałas o wielkie nic, z solidną domieszką hipokryzji.
Nie zauważyłem, by w miniony piątek korki były choć odrobinę mniejsze, choć miasto w łaskawości swojej pozwoliło w ten jeden dzień kierowcom za darmo jeździć komunikacją publiczną i regionalnymi. Na podstawie dowodu rejestracyjnego – tak zdecydowali, gremialnie zmotoryzowani, miejscy rajcy, ale i wielkopolscy kolejarze.
Od lat piszę tu i tam, że taka „promocja transportu zbiorowego” to czysta hipokryzja, bo w ten sposób ci, którzy dzień w dzień sumiennie kupują bilety są w Dzień bez Samochodu traktowani gorzej, niż ci, którzy codziennie przyczyniają się do hałasu, smogu, smrodu spalin i podobnych atrakcji.
Żeby taka akcja miała sens, z opłat w tym dniu powinni być zwolnieni wszyscy pasażerowie. Zauważyli to w Katowicach i całej aglomeracji górnośląskiej – tam nie ma już darmowych przejazdów na podstawie dowodu rejestracyjnego. Podobnie postąpiono w Olsztynie.
Odwrotny kierunek nie jest niczym niezwykłym- wybrały tak władze między innymi Warszawy (wraz z kolejami regionalnymi), Wrocławia, Szczecina i Gorzowa Wielkopolskiego – tam komunikacja miejska jest w Dzień bez samochodu darmowa dla wszystkich. Więc jednak można.
Dlaczego więc nie wprowadzić darmowych przejazdów dla wszystkich w aglomeracji poznańskiej? To byłby znacznie bardziej znaczący ukłon w stronę potencjalnego pasażera.
Myślę jednak, że wiem, o co chodzi, poza grupowym egoizmem kierowców, mających w rządzącej Radą Miasta większości wybitną nadreprezentację
Darmowe przejazdy w jeden dzień w roku, wyłącznie dla na co dzień zmotoryzowanych, niemal nic przewoźnika nie kosztują. Czy ktoś zna choćby jednego kierowcę, który akurat w ten jedyny piątek w roku wybrałby tramwaj lub autobus?
Miasto darowuje więc potencjalnym pasażerom Niderlandy, niczym imć Onufry Zagłoba.
Darek Preiss