Wydział Kształtowania i Ochrony Środowiska ugiął się pod naciskiem garstki krzykaczy, której przeszkadzały zdrowe drzewa. W majestacie prawa, z centrum miasta zniknie sześć dorodnych okazów. Chyba, że stanie się cud.
W charakterze knebla mającego zatkać usta krytykom tej decyzji mają zostać posadzone młode drzewka, które będą miały szczęście, jeżeli przeżyją w skrajnie zanieczyszczonym mieście. A swoją rolę w przyrodzie zaczną pełnić za kilkadziesiąt lat.
Wspólnota mieszkaniowa z Placu Ratajskiego, której aktywna część naciskała do skutku na miejskich urzędników, jest podzielona. Za wycinką byli przede wszystkim tak zwani „aktywni działacze” którzy mają mnóstwo czasu, by chodzić na zebrania i gardłować.
Ich argumenty, ponoć nieodparte, nie wytrzymują krytyki: gdyby mieli rację, trzeba by wyciąć wszystkie drzewa w miastach. A może organizatorom krucjaty przeciw drzewom naprawdę chodziło o coś innego?
Większość przeciwników wycinki to ludzie zajęci, pracujący, którzy o wszystkim dowiedzieli się z komunikatów zapowiadających wkroczenie drwali.
Przeciwnicy drzew prowadzili swoją krucjatę w swoistej konspiracji, tak, by wiedziało o niej jak najmniej mieszkańców, a najlepiej tylko sami swoi.
Skąd my to znamy? Szkoda, że Urząd Miasta wykazał się kompromitującym tchórzostwem. To tylko rozzuchwali pieniaczy.
Darek Preiss
O sprawie pisaliśmy tutaj:
[poll id=”19″]