Pierwszym efektem dzisiejszego spotkania mieszkańców Starołęki z wiceprezydentem Jędrzejem Stolarskim jest wstrzymanie wycinki drzew w miejscu, które miasto planuje przekształcić w teren rekreacyjny. Jak się okazało, wbrew stanowisku mieszkańców. Teraz obie strony mają zastanowić się, jak inwestycja ma docelowo wyglądać. Jedno jest pewne – mieszkańcy nie zgadzają się na wycinkę drzew, a pod topór przeznaczono aż 180.
Według aktualnych planów, w ramach inwestycji, zwanej Parkiem Rekreacji Starołęka Mała, mają powstać: boisko, plac zabaw i zewnętrzna siłownia. Obiektom tym ma towarzyszyć parking. Park zaplanowano na obszarze między ulicami: Okopową, Folwarczną i R. Maya.
Kluczową kością niezgody jest 180 starych drzew, które musiałyby być wycięte, gdyby park miał powstać według planu przygotowanego przez Poznańskie Inwestycje Miejskie i Poznańskie Ośrodki Sportu i Rekreacji. W zamian instytucje samorządowe planowały zostawić zaledwie sześć dorosłych i posadzić około 90 młodych drzewek.
Nie trzeba być przyrodnikiem, by wiedzieć, że tak zwany efekt ekologiczny młode drzewka zapewnią dopiero za kilkadziesiąt lat (zależnie od gatunku), mówiąc wprost, kiedy urosną, o ile wcześniej nie uschną.
– Mniej więcej do września ubiegłego roku miasto konsultowało się z nami, mieszkańcami – mówi Aneta Mikołajczyk, architekt krajobrazu. – Powstałe wówczas plany mieszkańcy akceptowali. Niestety, później kontakt się urwał. A w styczniu wydane zostały decyzje zezwalające na wycinkę drzew – podkreśla.
Ku zaskoczeniu i przerażeniu mieszkańców, wczoraj na teren planowanego parku weszły ekipy drwali. Mieszkańcy zadziałali natychmiast – udało się umówić na dzisiaj rano spotkanie z wiceprezydentem Stolarskim, odpowiedzialnym między innymi za zieleń miejską.
– To zasługa przede wszystkim Pawła Sowy, radnego ze stowarzyszenia „Prawo do Miasta” – podkreśla Aneta Mikołajczyk. U wiceprezydenta spotkało się dość, zwłaszcza jak na poznańskie warunki, szerokie grono: prezes PIM Jaromir Weigel, zastępca dyrektora POSiR-u Piotr Marszałek, oraz trzech przedstawicieli stowarzyszenia Zielona Starołęka, dwie osoby z koalicji Zazieleń Poznań i Wiesław Rygielski, przewodniczący poznańskiej Komisji Dialogu Społecznego. Był też radny Sowa.
Najważniejszym ustaleniem spotkania jest to, że wycinka zostaje natychmiast wstrzymana. Mieszkańcy i inni zainteresowani otrzymali te aktualne plany, z możliwością wniesienia uwag – Mamy ich sporo, i to zrobimy – zapowiada Aneta Mikołajczyk. Dodaje też z zadowoleniem – Prezydent Stolarski stwierdził, że inwestycja jest dla nas, mieszkańców, więc nie ma sensu forsować jej w kształcie, którego nie akceptujemy i niepotrzebnie wyrzucać pieniędzy.
Darek Preiss
A tak plany wycinki komentuje na facebooku Wiesław Rygielski:
Musze napisać o arcy absurdzie – prezes PIMu (Poznańskie Inwestycje Miejskie, inwestor z ramienia miasta) dowodził, że drzewa na i w otoczeniu placu zabaw trzeba wyciąć, bo może oberwać się jakaś gałąź i zranić dziecko. Można by zatem pomyśleć i zgłosić do władz miasta wniosek o wycięcie wszystkich drzew na cmentarzach bo tam też chodzą ludzie z dziećmi, a nawet spędzają dłuższy czas, np. 1 listopada. Matki zaś wchodzące z dziećmi do lasku czy parku to wyrodne matki – nie dbają o bezpieczeństwo dzieci. Ileż tam groźnych drzew, ile mają zabójczych konarów. A na ul. Dąbrowskiego, o zgrozo, też rosną duże, niebezpieczne drzewa – przecież i tam może ułamać się skrytobójczy konar. A dzieci – jak przecież wiemy – najczęściej chodzą pod drzewami właśnie wtedy, kiedy mamy porywiste wiatry i wichury łamiące drzewa. Absurd, absurd, i to mówi prezes wielkiej spółki miejskiej.