czwartek, 2 maja

Będzie weto?

fot. mik

Ciężar poznańskich protestów przeciwko ograniczaniu wolności i swobód obywatelskich przenosi się, wobec trwania Betlejem Poznańskiego, na Plac Mickiewicza. Tam też mieszkańcy żądali wczoraj, by prezydent Andrzej Duda zawetował lex TVN. Plac wypełnił się szczelnie. Obecność tylu osób w pobliżu poznańskich Krzyży nabiera w tym kontekście dodatkowego, symbolicznego znaczenia.

Ustawa medialna, oficjalnie mająca doprowadzić do repolonizacji mediów jest w praktyce wymierzona przeciwko właścicielowi stacji TVN, amerykańskiemu koncernowi Discovery. Stacja jest w dużej mierze komercyjna, ale zwłaszcza TVN 24 to sól w oku władzy PiS – jej przekaz nijak nie daje się kontrolować przez rządowych nominatów, którzy opanowali media tak zwane publiczne. Często ów przekaz jest w wyraźnej kontrze wobec tego, co podają do wierzenia formalnie publiczne, a w praktyce rządowe TVP i Polskie Radio.

Jesienią władza przypuściła pierwszy atak – projekt ustawy przyjęty przez Sejm, ale zawetowany przez opozycyjny Senat – po fali protestów w całym kraju. Władza, wskutek niepowodzenia frontalnego ataku – jak zwykle się przyczaiła, po raz kolejny usypiając czujność zadowolonej z siebie opozycji. Choć należało się spodziewać, że sprawa wróci w najmniej oczekiwanym momencie, w trybie na podobieństwo doraźnego, nawet za cenę łamania parlamentarnych procedur, czym rządząca prawica zupełnie się nie przejmuje. Nie byłby to pierwszy raz.

W miniony piątek rządzący wyciągnęli dżina z butelki – w ciągu kilku godzin doprowadzili do przełamania veta senatu i uchwalenia prawa, które czeka już tylko na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.

Moment zapewne nie był przypadkowy – w tle afera z kłamstwami ochroniarzy byłej premier Szydło i czas przedświąteczny, gdy zamiast o wychodzeniu na ulicę myśli się raczej o przygotowaniach do świąt, dla wielu najważniejszych w roku.

Wszystko wskazuje na to, że podpis głowy państwa, urzędującej dzięki poparciu PiS-u, będzie formalnością. A jednak ludzie na ulice wyszli – w ponad 100 miastach Polski, w tym w Poznaniu.

Nie pierwszy raz nagły ruch władzy spowodował co najmniej równie zdecydowaną kontrakcję – przez Polskę w niedzielę przetoczyła się fala potężnych demonstracji, których uczestnicy, mają jeden konkretny postulat – domagają się zawetowania kneblującego media prawa.

Niezadowolenie z PiS-owskiej ustawy wyraził też wprost, co nie zdarza się często – Departament Stanu USA. Trudno o dyplomatyczną interwencję na wyższym szczeblu.

Andrzej Duda formalnie nie ma nic do stracenia – konstytucja nie pozwala mu po raz trzeci kandydować na urząd prezydenta, a PiS-owskiemu zapleczu zawdzięcza wszystko, w tym w 100 procentach polityczny byt. Zwłaszcza, że coraz głośniej mówi się o rozliczeniach rządzącego dziś obozu, gdy władzę wreszcie straci.

Z drugiej strony – narazić się potężnemu sojusznikowi i aktywnej opinii publicznej, wyjątkowo w kwestii wolności mediów zgodnej, też niedobrze.

Prezydent może jeszcze zachować się jak Piłat – skierować sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy sprawą zajmie się gremium Julii Przyłębskiej sterowane z Nowogrodzkiej.

Darek Preiss  

[poll id=”73″]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *