piątek, 26 kwietnia

Ceny biletów dobiją komunikację miejską?

Protest przed podwyżką cen biletów ZTM z 2020 roku. fot. Darek Preiss

Na chwilę obecną nie ma planów podwyżek cen biletów w transporcie publicznym – zapewnia w rozmowie z Gazetą Wyborczą Bartosz Trzebiatowski, rzecznik prasowy ZTM. Kluczowe wydają się tu jednak być słowa „na chwilę obecną.

To, że energia dla poznańskiego samorządu podrożeje o 70 procent, więc niemal dwukrotnie, jest już informacją publiczną, potwierdzoną przez poznański magistrat. W okołopoznańskich gminach będzie podobnie.

Wiele urządzeń związanych z poruszaniem się po mieście wiąże się ze znacznym zużyciem prądu – właściwie, poza znakami drogowymi, niemal wszystko: oświetlenie, sygnalizacja świetlne i podobne instalacje.

Jednym z największych konsumentów energii są tramwaje.

Protest przed podwyżką cen biletów ZTM z 2020 roku. fot. Lechosław Lerczak

Miasto może zapłacić, jak szacuje na Twitterze wiceprezydent Poznania Mariusz Wiśniewski, 20 milionów złotych więcej za prąd dla komunikacji miejskiej. Dla porównania, działanie sygnalizacji świetlnych i oświetlenie ulic pochłonie “tylko” dziewięć milionów więcej.

– W rok 2022 weszliśmy też bez cięć/ograniczeń w rozkładach jazdy. Po przyjęciu przez Radę Miasta Poznania budżetu na rok 2022 trwa finalizowanie założeń odnośnie funkcjonowania komunikacji miejskiej w bieżącym roku- dodaje w tej samej rozmowie z Wyborczą Bartosz Trzebiatowski.

A więc kwestia jest otwarta. Wydaje się, że radni miejscy, którzy ewentualną podwyżkę muszą zatwierdzić, zrobią to, w obliczu kryzysu, dużo bardziej chętnie, niż było to dwa lata temu, kiedy drastyczne podwyżki zatwierdzili w dużo lepszej, mimo początków pandemii, sytuacji ekonomicznej. Był to zresztą wówczas nie tyle efekt wywołany przez nadciągającego wirusa, ile realizacja poprzednich planów.

Czytaj o tym: Władza poszła na rympał

Podwyżki były tak dotkliwe, że prezydent Jacek Jaśkowiak chyba po raz pierwszy na szeroką skalę został nazwany Grobelnym bis, a ekolodzy zwrócili uwagę na katastrofalne dla miejskiego powietrza skutki przesiadania się mieszkańców do samochodów.

Jak na razie, transport publiczny wychodzi z kryzysu w sposób ciągły a pełzający – raz tnie się kursy, raz przywraca, w rytmie wprowadzania obostrzeń sanitarnych i ich znoszenia. O cenach biletów na razie nie rozmawiano, przyjmując milcząco, że nie zmienia się konia na środku rzeki.

Protest przed podwyżką cen biletów ZTM z 2020 roku. fot. Darek Preiss

Sprawa jednak na pewno nie pozostanie bez dalszego ciągu, zwłaszcza, że polityka rządu z Polskim Ładem na czele okazała się gwoździem do trumny samorządowych finansów. A lobby prosamochodowe rządzące Poznaniem i przynajmniej niektórymi gminami powiatu z pewnością nie stanie na straży interesów pasażerów “zbiorkomu”.

Protest przed podwyżką cen biletów ZTM z 2020 roku. fot. Darek Preiss

Czy oznacza to zapaść? Pewnie tak, bo wzrost cen zawsze oznacza spadek zainteresowania biletami, przynajmniej na jakiś czas. Nie odwrócą tego żadne akcje promocyjne. O ile miasto takie jak Poznań nie może pozwolić sobie na zwinięcie transportu zbiorowego, skutki będą zapewne pełzające, jak funkcjonowanie w czasie pandemii – mniej kursów, mniej inwestycji w tabor niezawodny i przyjazny niepełnosprawnych, może obcinanie projektów budowy nowych linii, bo to przecież, ze względu na konieczność finansowania kolejnych kursów, strzelanie sobie w stopę.

Komunikacja publiczna stanie się jeszcze mniej atrakcyjna, a to dostarczy amunicji samochodziarzom.

Darek Preiss

Czytaj także: Oni odpowiadają za zaporowe ceny biletów ZTM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *