Ponad 20 dorodnych lip, rosnących wzdłuż ulicy Młodzieżowej w Suchym Lesie już nie istnieje. Wszystko po to, by przeprowadzić absurdalną rozbudowę ulicy i przyległego skrzyżowania. Wbrew woli mieszkańców.
Do rzezi drzew doszło piątego maja. Władze gminy z wójtem Grzegorzem Wojterą na czele kompletnie zlekceważyły protesty mieszkańców. W sprawę zaangażowała się między innymi posłanka Lewicy Katarzyna Kretkowska.
Nie pomogli nawet anarchiści przykuwający się do drzew, protesty ekologów i mieszkańców. Drzewa nie tylko dawały cień – gniazdowały w nich ptaki, w koronach osiedliły się nawet nietoperze. Władze do ostatniej chwili trzymały plany wycinki w tajemnicy, a gdy sprawa wyszła na jaw i rozpoczęły się protesty, wójt złamał własną obietnicę, że poczeka z wycinką.
Drzewa ostatecznie padły wczoraj – w ekspresowym tempie, tak, by nie było czasu na ewentualne przeciwdziałania. Typowy sposób działania „demokratycznej” władzy tam, gdzie chce coś przeprowadzić wbrew woli mieszkańców.
Trudno zrozumieć, po co rozbudowa ulicy Młodzieżowej i skrzyżowania. Dzisiejsze potrzeby zupełnie tego nie uzasadniają. Pojawiły się więc podejrzenia, że władze gminy przygotowują grunt pod kolejne inwestycje deweloperskie lub coś w tym rodzaju, że konkretne osoby mają interes w poszerzeniu ulicy. Mieszkańcy w większości wcale tego nie chcą. Gmina Suchy Las, jedna z najbogatszych w Polsce, znana jest z tego, że zdecydowanie bardziej dba o lokalne biznesy, niż o środowisko.
Akcję wycinania drzew przeprowadzono w asyście sporych sił policyjnych – świadczy to jednoznacznie, jak dobre stosunki panują miedzy władzami gminy a przynajmniej częścią mieszkańców. Słychać głosy o konieczności odwołania wójta w referendum.
Warto pamiętać, że do rzezi drzew doszło w trakcie stanu quasi – wyjątkowego, gdy protesty są zakazane, a policja może nakładać na ich uczestników drakońskie kary.
Byłby to pierwszy poważny kryzys w historii wieloletnich rządów Grzegorza Wojtery, dotąd kierującego gminą bez większych zgrzytów, przy bierności ogółu.
Posłanka Kretkowska uważa, że naprędce przygotowując wycinkę władze gminy popełniły wiele błędów proceduralnych. Wycięciu niedobitków, w postaci dwóch pozostałych jeszcze drzew, sprzeciwiła się, po uzyskaniu opinii ornitologa, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
Pozostaje mieć nadzieję, że arogancja władzy nie zostanie zapomniana i mieszkańcy wyciągną wnioski z niewesołego wydarzenia sprzed dwóch dni.
Jak informuje “Gazeta Wyborcza”, jedno z ocalałych drzew już nie rośnie – zostało ścięte po piracku: Drwal podjechał nieoznakowanym samochodem i raz – dwa załatwił sprawę, mimo, że urzędnicy nakazali wstrzymać wycinkę. No, ale lipa rosła w strategicznym punkcie – blokowała budowę prawoskrętu. Lobby biznesowo – samochodziarskie także w Suchym Lesie poczyna sobie coraz śmielej.
Darek Preiss