Ewentualne przedłużenie linii tramwajowej w ulicy Warszawskiej, od pętli Miłostowo do zakładów Volkswagena i dalej do Swarzędza ma służyć przede wszystkim pracownikom fabryki samochodów. Skorzystać na tym mogą jednak także mieszkańcy największego z podpoznańskich miast.
19 lipca trzy strony: miasto Poznań, gmina Swarzędz i Volkswagen Poznań podpisały list intencyjny w tej kwestii. To na razie nie początek inwestycji, tylko wola przeprowadzenia badań, które mają wykazać, czy przedłużenie linii tramwajowej jest zasadne. Mają je wykonać specjaliści z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Budowa linii tramwajowej do Swarzędza byłaby bardzo ważną, ale także niezwykle złożoną inwestycją – podkreśla Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. – To długofalowy proces, dlatego musi zostać poprzedzony dogłębną analizą, której wykonania podejmą się naukowcy. Zdajemy sobie sprawę, jak wielu mieszkańców mogłoby korzystać z takiego połączenia, dlatego bardzo cieszę się, że doszliśmy do porozumienia i możemy zrobić pierwsze kroki w tej sprawie – zaznacza.
Inwestycja na pierwszy rzut oka wydaje się mieć sens: pracownicy Volkswagena dojeżdżają do i z pracy przede wszystkim transportem kołowym: własnymi samochodami i autobusami. Udział kolei metropolitalnej w tych podróżach jest niewielki.
Niektórzy uważają, że projektowany tramwaj zdubluje pociąg, ale to ryzykowne porównanie: Pociąg jedzie zdecydowanie szybciej (z centrum Poznania do Swarzędza w niecały kwadrans), ale przystanków po drodze, skąd może zabierać pasażerów, ma zdecydowanie mniej niż tramwaj.
Konieczność ograniczenia liczby samochodów na poznańskich i podpoznańskich ulicach jest absolutną koniecznością. Miasto Poznań jest tu pod ścianą: wprawdzie władze niechętnie wchodzą w konflikty z kierowcami (to przecież, w rozumieniu rządzących, strategiczny elektorat!) ale rzeka aut na ulicach osiągnęła już dawno takie rozmiary, że dłużej nie da się ignorować obecności słonia w pokoju. Tramwaj może tu znacząco pomóc.
– Swarzędz od lat konsekwentnie rozwija transport niskoemisyjny – mówi Marian Szkudlarek, burmistrz Miasta i Gminy Swarzędz. – Jestem przekonany, że każdy z ponad 50 tysięcy mieszkańców naszej gminy byłby zadowolony, gdyby powstało tramwajowe połączenie z Poznaniem. Uważam, że jeśli istnieje jakakolwiek szansa na urzeczywistnienie tego pomysłu, to koniecznie trzeba z niej skorzystać. Ewentualne zaniechanie byłoby niewybaczalnym błędem. Dlatego – choć towarzyszy mi świadomość, że droga od pomysłu do realizacji może być bardzo długa i trudna – uznałem, że będziemy działać, mając – co bardzo ważne – tak poważnych partnerów jak miasto Poznań i spółka Volkswagen Poznań – podkreśla.
Nie łudźmy się, potrzeby mieszkańców Swarzędza są tu na ostatnim miejscu, bo chodzi przede wszystkim o rzesze pracowników samochodowego giganta. Ale przy okazji i mieszkańcy mogą skorzystać. Choć od razu trzeba zauważyć, że końcówka planowana jest przy ulicy Stawnej, więc bimba nie dojedzie ani do centrum Swarzędza ani do centrum przesiadkowego przy dworcu kolejowym.
– Celem nadrzędnym inicjatywy jest połączenie Poznania i Swarzędza, tak by zapewnić mieszkańcom obu miast, w tym także naszym pracownikom, jak najlepsze warunki w zakresie realizacji potrzeb komunikacyjnych – mówi Stefanie Hegels, prezeska Zarządu w Volkswagen Poznań. – Dwie trzecie naszych pracowników mieszka w powiecie poznańskim. Każdego dnia dojeżdżają oni do pracy. W rozszerzeniu oferty komunikacyjnej dostrzegamy nie tylko ułatwienia w tej kwestii, ale też potencjał środowiskowy, związany ze zmniejszeniem natężenia ruchu drogowego, hałasu i zanieczyszczenia powietrza, co znacznie wpłynie na jakość życia lokalnych mieszkańców – dodaje.
Przedłużenie linii tramwajowej o dwa przystanki: zakłady Volkswagena i Swarzędz to nie jest tania inwestycja. Pamiętajmy też, że wskutek różnych działań partii rządzącej krajem, samorządy mają coraz mniej pieniędzy, a środki unijne niepewne.
W zaistniałej sytuacji pojawia się jednak szansa, że do budowy torów dorzuci się koncern Volkswagena. Na biednego nie trafiło.
darp