środa, 1 maja

Prezydent swoje, urzędnicy swoje. Obstrukcja czy polityka?

Fot. ZDM

Co jest ważniejsze? Zdrowie, a nawet życie, czy przepustowość ulic dla samochodów? To wcale nie abstrakcyjne pytanie, tylko kwestia do rozstrzygnięcia dla miejskich urzędników. Prezydent Jacek Jaśkowiak wybiera to pierwsze, jego urzędnicy niekoniecznie.

Jestem za wyłączeniem przycisków na skrzyżowaniach – prezydent Jacek Jaśkowiak wyraźnie zadeklarował podczas wtorkowej wideokonferencji prasowej. Zaznaczył jednak, że oznacza to ograniczenie przepustowości ruchu samochodowego.

Nic dziwnego: podczas, gdy wiosną przyciski były przez kilka tygodni wyłączone, przez jezdnie pieszym przechodziło się o niebo lepiej, niż w czasach „normalności”, to znaczy wtedy, gdy światła uruchamiają przyciski, a system zaprogramowany jest tak, że daje wyraźne fory kierowcom, podczas, gdy piesi i rowerzyści zapuszczają korzenie przed przejściami.

Warto zauważyć, że na wiosnę ZDM nie wahał się, przyciski wyłączono gdy tylko koronawirus SARS-CoV-2 zaatakował. Teraz sytuacja jest bez porównania gorsza, a urzędnicy ciągle się wahają – Analizujemy sytuację i jesteśmy w kontakcie z Miejskim Inżynierem Ruchu w sprawie ewentualnego wyłączenia tej funkcjonalności – poinformowała nas Agata Kaniewska, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich.

Przyciski na skrzyżowaniach to urządzenia, których dotykać zmuszone są codziennie setki albo i  tysiące osób, zależnie od miejsca. Jednocześnie są to punkty, które niezmiernie trudno na bieżąco dezynfekować. Trudno też przy każdym sygnalizatorze zainstalować dezynfektor do rąk, najlepiej bezdotykowy.

Zapytaliśmy panią rzecznik, czy opinia prezydenta Jaśkowiaka będzie miała wpływ na decyzję, o której mowa. I oto odpowiedź: – Póki co nic się w temacie przycisków nie zmienia. ad Kalendas Graecas.

Najwyraźniej, urzędnicy mają w tej sprawie więcej do powiedzenia, niż prezydent miasta. Zapominają, że mieszkańcy Poznania wybierali Radę Miasta i prezydenta, a nie ich. Najwyraźniej czują za sobą poparcie samochodziarskiego  lobby – potężniejszego niż prezydent miasta.

To wyborcy głosowali na konkretny program, a nie urzędnicy przyzwyczajeni do spokojnych, wygodnych posad. Trudno nie podzielić opinii tych, którzy uważają, że największym błędem Jacka Jaśkowiaka, nowego prezydenta Poznania, było w jego pierwszej kadencji pozostawienie w magistracie i podległych mu jednostkach urzędników, którzy pracowali tam w czasach „grobelnych”: oni przesiąkli myśleniem tego największego przez 16 lat szkodnika Poznania. I ten jad dalej się sączy.

Ci ludzie już się nie zmienią. Jeżeli Jacek Jaśkowiak musiał ich zostawić ze względu na jakieś polityczne układy, to szkoda. Twarz ma się tylko jedną.

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *