Poznański Plac Wolności zmienił się dzisiaj w jeszcze jeden w mieście cmentarz. Wszystko za sprawą wieści, która obiegła Polskę lotem błyskawicy – zmarła kobieta, której odmówiono legalnej aborcji.
Trudno byłoby o bardziej wymowny termin protestu niż dzień, kiedy niezależnie od wyznawanej bądź niewyznawanej wiary, wspomina się w naszej kulturze zmarłych. Także charakter protestu wpisał się w tradycję – inaczej niż podczas ubiegłorocznych demonstracji Strajku Kobiet dzisiaj panowała grobowa cisza.
Protestujący przynieśli ze sobą znicze, które zapłonęły na stopniach Arkadii – jak rok temu przed biurem PiS-u.
Nie było okrzyków, przemówień, złorzeczeń pod adresem rządzącej partii czy kościoła rzymskokatolickiego, choć nie ma wątpliwości, jakie siły stoją za zakazem przerywania ciąży ze względu na wady płodu nie pozwalające mu na przeżycie lub stwarzające zagrożenie dla życia kobiety.
Zmarłą zastraszeni medycy wykorzystali dosłownie jak inkubator, przed czym aktywistki ruchów domagające się prawa do aborcji od dawna ostrzegały: jak długo płód, choć skazany na rychłą śmierć, dawał oznaki życia, nie zdecydowali się na przerwanie ciąży. Gdy płód obumarł, było za późno – wdała się sepsa i także nosząca płód trzydziestolatka, mająca niemal całe życie przed sobą, pożegnała się z tym światem.
Pytanie, kto powinien uderzyć się w piersi, jako winny tragedii, jest retoryczne – zakaz aborcji zabija – można było przeczytać na jednym z transparentów prezentowanych w całkowitym milczeniu.
Gdy wziąć pod uwagę, że dzisiejsza demonstracja była całkiem spontaniczna – wieść o śmierci kobiety rozniosła się zaledwie kilkadziesiąt godzin temu – to, że na Placu Wolności pojawiło się ponad sto osób należy uznać za sukces protestujących.
To mogła być każda z nas – oto kolejne milczące hasło. Trudno się dziwić. Ciąża to dla organizmu kobiety zawsze ryzyko – tak ludzie są skonstruowani. Gdy dodać zakaz usunięcia ciąży zagrażającej życiu kobiety – jak się okazało, to nie teoretyczne dywagacje – z ryzyka robi się rosyjska ruletka. Planowanie dziecka jako igranie ze śmiercią? Tak to dzisiaj w Polsce wygląda.
Organizatorzy dzisiejszych protestów, bo odbyły się w wielu miastach, wskazują na kolejny rodzaj wykluczania społecznego – kobiety zamożne, albo mające sieć kontaktów, umiejące poruszać się po internecie poradzą sobie, korzystając ze wsparcia aborcyjnego podziemia lub wyjeżdżając za granicę.
Te pozbawione powyższych możliwości, skazane na państwową służbę zdrowia, zastraszoną lub zdewociałą, ryzykują znacznie więcej. Trudno oprzeć się tej refleksji, choć organizatorki przestrzegały przed piętnowaniem medyków. Zresztą, oni są bezpieczni – za osobami odpowiedzialnymi za konkretną tragedię, będącą powodem dzisiejszych protestów z pewnością wstawią się biskupi, choć tak po ludzku owi panowie życia i śmierci powinni znaleźć się w więzieniu.
Darek Preiss
Czytaj też: Macie krew na rękach
Zobacz fotoreportaż:
fot. Darek Preiss
Czytaj też: Garstka praw kobiet w wietrze i deszczu
[poll id=”63″]