środa, 1 maja

Wirus przyjedzie z zimowych wakacji

fot. Pixabay

Kolejne konwulsyjne ruchy naszych PiS-owskich rządzących, gdy idzie o koronawirusowe obostrzenia, są coraz trudniejsze do zrozumienia. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni, czym kierował się rząd dopuszczając do działalności ośrodki narciarskie.

Już rok temu, gdy wirus w Polsce dopiero raczkował,  okazało się ponad wszelką wątpliwość, jakim rozsadnikiem SARS-CoV-2 były kurorty narciarskie. Potencjał zakaźny sezonowych wyjazdów potwierdziło lato.

Tymczasem rząd, mimo pierwotnych zapowiedzi, ustami wicepremiera Jarosława Gowina zgodził się na otwarcie ośrodków narciarskich w samym środku drugiej fali pandemii. Rozumiem, że warto ratować różne branże gospodarki, ale dlaczego akurat tę, kiedy na przykład gastronomię skazuje się na wegetację na granicy bankructwa?

Może dlatego, że narciarstwo to drogi i elitarny sport, w sam raz dla rządzących? A może dlatego, że PiS boi się narazić swojemu najtwardszemu elektoratowi?

Rząd oczywiście zapewnia, że białe szaleństwo odbywać się będzie w srogim reżimie sanitarnym. Jako ktoś, kto kiedyś na nartach jeździł, nie bardzo wierzę, że da się to zorganizować.

fot. Pixabay

Ale jest poważniejszy problem. Polska ma taką geograficzną budowę, że uprawiać sporty zimowe można na stosunkowo niewielkim obszarze na jej południu, co oznacza sporą koncentrację ludności w jednym miejscu. Abstrahując od wyjazdów zagranicznych.

Oczywiście, hotele i pensjonaty pozostaną zamknięte, ale przecież nikt nie będzie jeździł w góry na jeden dzień. Pojawi się więc na bank czarny rynek kwater.

Polak potrafi: gdy w stanie wojennym drastycznie ograniczono obrót alkoholem, z miejsca nasi rodacy przypomnieli sobie o instytucjach melin i bimbrownictwa, znanych tu od stuleci.

Popyt napędza podaż: gdy w górach nie będzie można zatrzymać się w legalnym pensjonacie, podlegającym jakimś rygorom sanitarnym, górale zarobią swoje dutki w kwaterowym podziemiu. Trudnym do wykrycia, jeszcze trudniejszym do skontrolowania.

Na to wszystko składa się idiotyczna decyzja, by zimową przerwę w nauce szkolnej skumulować w jednym czasie. Premier wprawdzie zapowiada, że dzieciaki mają pozostać w domach, ale kto to skontroluje? Zastępy policji i terytorialsów? Wszak już robią bokami tłumiąc protesty społeczne.

Na jakiej zresztą podstawie mają kontrolować, który uczeń siedzi w domu, a który nie? Wchodzić losowo do domów? O ile się orientuję, przepisy oparte na wątpliwych podstawach prawnych dają służbom takie możliwości jedynie w stosunku do osób na kwarantannie.

fot. Pixabay

Kogo będzie stać, wyjedzie na zimowe wakacje. I niejeden przywiezie stamtąd wirusa. W sam raz, akurat przed planowanym terminem otwarcia szkół.

To będzie prawdziwa epidemiczna bomba atomowa.

Obyśmy przeżyli ten wybuch.

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *