Obok zapowiedzi ratowania się władzy PiS-u przed oceną praworządności za cenę zawetowania budżetu Unii Europejskiej – w myśl zasady „na złość babci odmrożę sobie uszy” – wydarzeniem minionego tygodnia była brutalna interwencja typów z pałami teleskopowymi i gazem pieprzowym podczas warszawskiej demonstracji Strajku Kobiet.
Pobicie i traktowanie gazem pokojowo protestujących, przez napastników którzy dopiero pod koniec „interwencji” założyli opaski z napisem policja (co nie znaczy, że się wylegitymowali, jak stanowi prawo) przywodzi na myśl najczarniejsze karty powojennej historii Polski – mnie najbardziej kojarzy się z Marcem 1968. Czyżby chodziło o to, by protestujące, przeważnie młode kobiety, wyniosły się z Polski, skoro nie chcą żyć w państwie wyznaniowym, łamiącym prawa człowieka?
To nie koniec. Już po tych haniebnych wydarzeniach prezes Jarosław Kaczyński grzmiał na posłów opozycji próbujących interweniować przeciwko – niczym nieuzasadnionemu – biciu kobiet, nazywając parlamentarzystów przestępcami i odmawiając im prawa do demokratycznie uzyskanego mandatu.
To wciąż nie koniec. Dzień później jego teoretycznie podwładny: minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (choć nie wiadomo, czy ogon nie kręci tu już psem) nakazał podległej sobie w feudalny sposób prokuraturze, ściganie wszystkich, którym udało się ustalić i opublikować w internecie dane osobowe członków elitarnych ponoć członków oddziałów antyterrorystycznych, którzy okazali się zwykłymi bandytami.
Dowodów na to jest w mediach aż nadto, wystarczyłoby dla skonstruowania wielu aktów oskarżenia, gdyby rządzącym na tym zależało.
Podwyższona ochrona danych osobowych policjantów – by chronić ich przed zemstą przestępców – jest w demokratycznym państwie zrozumiała, ale zwiększone prawa wiążą się z większymi wymaganiami i odpowiedzialnością.
Osobnik służący w policji, który to z własnej woli, czy to na rozkaz przełożonych, bije obywateli, przestaje być policjantem, a staje się zwyczajnym bandytą, sprawcą rozboju. W tym konkretnym przypadku – rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia, bo za takie, polskie prawo uznaje pałkę teleskopową.
Nie ma znaczenia, w jak elitarnej jednostce typ służył – ponoć antyterroryści to właśnie takie jednostki – popełniając przestępstwo staje się przestępcą właśnie, przestaje być policjantem. Już nie wspominając o tym, że wysyłanie takich ludzi, wyszkolonych do rzucania na glebę najbardziej zatwardziałych gangsterów, do pacyfikowania demonstracji jest czymś w demokracji absolutnie niedopuszczalnym – no, chyba, że rządzący Polską wzorują się na rosyjskim i białoruskim OMON-ie.
Postawa Ziobry jest zaprzeczeniem tego, co powinien zrobić minister sprawiedliwości: zbadać okoliczności wydarzeń i pociągnąć do odpowiedzialności członków formacji zwanej policją, którzy dopuścili się przestępstw. Z natychmiastowym co najmniej zawieszeniem tych, na których spoczęło choćby podejrzenie. Takie są normalne procedury.
Ale tego nie zrobi. W Polsce nie ma już policji. Mamy pretorianów za wszelką cenę broniących prezesa Kaczyńskiego, władzy, jej dworu, a przy okazji swoich przywilejów i bezkarności.
Polska niebezpiecznie dryfuje w stronę rozlewu krwi, niestety. Czy znajdzie się ktoś, kto zatrzyma to szaleństwo?
Darek Preiss
[poll id=”42″]