czwartek, 2 maja

Szantażuje radnych, straszy pasażerów

Fot. MPK

Kto? Prezydent Jacek Jaśkowiak: „jeśli nie zgodzicie się na podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej, w odpowiedzi zredukujemy liczbę kursów, zlikwidujemy odcinki linii” – tak można odczytywać deklaracje magistratu.

Straszy pasażerów wystawaniem w zimnie na przystankach i podróżowaniem jak śledzie w beczce, a odpowiedzialność za taki los pasażera spycha na radnych miejskich – o ile drakońskich podwyżek nie poprą.

Zejdźmy na ziemię. Chodzi o 15 milionów złotych. Kwota niebagatelna, dla zwykłego śmiertelnika pewnie nawet niewyobrażalna, ale to w skali miasta naprawdę niewielkie pieniądze.

Magistrat podaje, że tylko w 2019 roku miasto dopłaciło do komunikacji publicznej 331 milionów. Zestawmy te sumy – czym jest 15 do 331?

Miasto chwali się, że dopłaca najwięcej w kraju do komunikacji publicznej. I chwalebne to, bo władza publiczna jest od tego, jak pies od szczekania. Inaczej nie byłaby potrzebna.

„Miasto to nie firma” – to już było, ale, jak widać, myślenie, że gospodarka komunalna musi przynosić zyski jest wiecznie żywe.

Nie wierzę, by 15 milionów złotych nie dało się znaleźć drogą oszczędności wśród innych, znacznie mniej strategicznych wydatków.  Bo komunikacja publiczna to kwestia strategiczna. Prezydent Jaśkowiak tyle mówi o wykluczeniu, a przecież jeśli kogoś nie stać na tramwaj czy autobus, to de facto jest on uwięziony w domu i najbliższej okolicy. Im kto mniej sprawny, tym gorzej.

Może zresztą o to chodzi: ktoś skalkulował, że potrzeba poruszania się po mieście jest tak podstawowa, że mieszkańcy „zaoszczędzą” gdzie indziej: nie dojedzą, nie wykupią leków, może wyniosą coś do lombardu? Za to urzędnicy będą mieli problem z głowy.

O tych niebogatych głównie chodzi. Już teraz w przypadku przeciętnej rodziny wydatki na komunikację publiczną stanowią dość bolesny składnik budżetu.  A Poznań przecież nie Warszawa, gdzie podróżuje się po mieście godzinami.

Samochodziarzy podwyżki niezbyt obchodzą, oni sobie poradzą – będzie tylko więcej wypadków, korków, hałasu i smogu z którym ponoć miasto walczy. Teraz widać, jak konsekwentnie.

Prezydent najnormalniej manipuluje radnymi, od których zależy decyzja o podwyżkach – skoro się do tego ucieka, to może stwarzać wrażenie, że nie jest pewien większości we własnej partii. Nic dziwnego, bo zaproponowane podwyżki są tak drastyczne, że aż bezczelne.

Swoją drogą ciekawe, dlaczego oświatę, czyli potrzeby rodziców mających dzieci w wieku szkolnym mają finansować akurat pasażerowie komunikacji miejskiej? To jakiś absurd, ale właśnie cięciami w subwencji oświatowej magistrat uzasadnia podwyżki cen biletów.

Miasto w opozycji do podwyżek stawia wysoki, ponoć wkrótce najwyższy w Polsce, standard komunikacji publicznej. To jakiś żart. Po co komu najnowocześniejszy i najbardziej nawet przyjazny niepełnosprawnym tramwaj, jeśli można podziwiać go wyłącznie z perspektywy chodnika?

Jak dotąd, z tego co najwyższe w transporcie publicznym w Poznaniu mamy wyłącznie ceny. Niskopodłogowego autobusu pasażer ze sobą do domu nie zabierze. Taki pojazd ma jakąkolwiek wartość tylko wtedy, gdy jest powszechnie dostępny.

Darek Preiss

[poll id=”25″]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *