niedziela, 28 kwietnia

Martwe zwierzęta na koczowisku bezdomnych – miasto interweniuje

fot. UMP

Miejscy urzędnicy znowu musieli zareagować na zgłoszenia dotyczące łamania praw zwierząt. Tak było również w przypadku koczowiska u zbiegu ul. Lechickiej i Umultowskiej. Mieszkańcy koczowiska, jako obywatele UE, są praktycznie bezkarni, nie można ich deportować, czego by niemal nie robili.

Dobrostan żyjących na koczowisku czworonogów był na bieżąco monitorowany przez przedstawicieli miasta, strażników miejskich i pracowników schroniska.

Obszar koczowiska – czyli pustostany na terenie byłych Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. 23 Lutego przy ul. Umultowskiej i Lechickiej – nie należy do Miasta Poznania. Jest to teren prywatny, za który odpowiedzialni są właściciele nieruchomości.

W sierpniu 2019 r. miasto skierowało do sądu wniosek o orzeczenie, że z dniem 1 września 1990 r. stało się w wyniku zasiedzenia właścicielem tych nieruchomości. Sąd oddalił jednak ten wniosek, jak również i apelację, którą złożyło miasto.

Pustostany zostały zasiedlone przez imigrantów z Rumunii pochodzenia romskiego. To obywatele Unii Europejskiej z prawem do swobodnego przemieszczania się i przebywania na terytorium państw członkowskich. Miasto Poznań od lat podejmuje liczne działania, zarówno interwencyjne, jak i konsekwentne i skuteczne działania wspierające i integrujące mieszkającą tam społeczność – zapewniają urzędnicy.

Interwencja dzięki społecznikom

Miejscy urzędnicy każdorazowo reagują na zgłoszenia łamania praw zwierząt. Dlatego gdy do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu zwróciła się jedna z organizacji pozarządowych – Fundacja Schronisko dla Zwierząt w Gaju – z prośbą o sprawdzenie warunków, w jakich przebywają zwierzęta na terenie u zbiegu ulic Umultowskiej i Lechickiej, niezwłocznie poinformowano o tym – podobnie jak we wcześniejszych tego typu sytuacjach – Wojewódzki Inspektorat Weterynaryjny.

W wyniku tego na 11 stycznia wyznaczono kontrolę Inspektoratu Weterynarii w obecności pracowników MOPR oraz tłumaczy. Obecność tłumaczy podczas takich działań jest niezbędna z uwagi na barierę językową i konieczność zagwarantowania obydwu stronom możliwości porozumienia. Usługa tłumacza jest udostępniana za pośrednictwem MOPR nie tylko jednostkom miejskim, ale także wszystkim innym instytucjom, organizacjom, stowarzyszeniom i fundacjom, które chcą prowadzić swoje działania wobec mieszkańców tego terenu.

Dobrostan zwierząt domowych na terenie koczowiska był monitorowany przez urzędników Urzędu Miasta Poznania oraz funkcjonariuszy ekopatrolu straży miejskiej i pracowników poznańskiego schroniska. Nie stwierdzono zagrożenia życia lub zdrowia psów. Zwierzęta towarzyszące żyją na terenie koczowiska w takich warunkach, w jakich bytują tam ludzie. Mają dostęp do schronienia, wody i pożywienia. W trakcie przeprowadzanych interwencji stwierdzono, że zwierzęta miały też książeczki zdrowia – zapewnia magistrat.

Barbarzyńcy są wśród nas

Jak się jednak dowiadujemy, nie tylko psy trzymają mieszkańcy koczowiska – są tam równie zwierzęta gospodarskie, w tym drób i świnie zabijane w okrutny sposób – jak zaznacza Fundacja Schronisko dla Zwierząt w Gaju. Wolontariusze fundacji mieli być świadkami zabicia przynajmniej jednej z nich przez poderżnięcie gardła bez ogłuszenia.

Ogółem odebrano bezdomnym 14 psów, 6 kotów, 7 świń i jednego trupa świni.

Odbiory psów, jakich dotąd dokonywano, miały związek z niewłaściwym zabezpieczeniem zwierząt agresywnych, co w warunkach koczowiska stanowiło realne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Odbierane były też te czworonogi, do których posiadania nie przyznał się żaden z mieszkańców koczowiska – w związku z tym uznano, że były one bezdomne. Zwierzęta za każdym razem trafiały pod opiekę poznańskiego schroniska i po przebytej kwarantannie trafiały do nowych domów w drodze procesu adopcyjnego.

Trup świni posłuży za dowód w sprawie którą Fundacja Schronisko dla Zwierząt w Gaju zamierza założyć winnym zaniedbań wobec zwierząt.

To nie pierwszy raz

Największa interwencja ze strony miasta miała miejsce w lutym 2021 r. Urzędnicy wraz ze strażnikami miejskimi i pracownikami schroniska przeprowadzili wówczas kontrolę stanu utrzymania zwierząt na całym koczowisku. Podczas kontroli ustalono dane osobowe właścicieli większości zwierząt. Ogólny stan psów był dobry. Odebrano tylko jednego psa typu amstaff – został uznany za zwierzę bezdomne, ponieważ nie można było ustalić jego właściciela.

Kolejne kontrole miały miejsce w maju 2021 r. Odłowiono wtedy kolejne psy, w tym szczenięta i amstaffa, uznając je za bezdomne. Za każdym razem osoby oświadczające, że są opiekunami przebywających tam zwierząt, były pouczane o ich obowiązkach. Na początek października 2021 r. zaplanowana była kolejna kontrola, tym razem już wraz z tłumaczem języka rumuńskiego. Z uwagi na stwierdzenie ogniska koronowirusa wśród społeczności romskiej, została jednak odwołana.

Jak gorąca pyra

Interwencyjny odbiór, radykalna zmiana środowiska i zamknięcie w schronisku zawsze wiążą się z dużym stresem zwierzęcia. Z tego względu służby miejskie nigdy nie dokonywały  kompleksowych odbiorów zwierząt z koczowiska.

Zwierzęta z interwencji, jaka miała miejsce 8 stycznia 2022 r., trafiły pod opiekę schroniska prowadzonego przez miasto. Po okresie kwarantanny będą mogły być przeznaczone do adopcji. Ich stan w dniu przyjęcia był dobry. Kondycja psów przyjmowanych z terenu koczowiska nie wskazywała dotąd znamion znęcania się nad nimi.

W przypadku wolno biegających zwierząt gospodarskich, które nie mają właściciela, interwencje podejmuje Straży Miejska. Mundurowi przekazują czasowo zwierzęta w miejsce o odpowiednich warunkach (miasto nawiązało współpracę z okolicznym rolnikiem). W innych przypadkach to właściciel odpowiada za zwierzę. Zgodnie z “Regulaminem utrzymania czystości i porządku na terenie miasta Poznania” na tym obszarze miasta można posiadać ściśle określoną liczbę zwierząt gospodarskich (np. 1 świnię), a właściciel zobowiązany jest do przestrzegania odpowiednich wytycznych.

Koczujący bezdomni dają się w okolicy we znaki również na inne sposoby – załatwiają potrzeby fizjologiczne gdzie popadnie i paląc w prowizorycznych piecach byle czym zatruwają otoczenie.

darp, anka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *