środa, 1 maja

Kler i bigoci odkryli karty

fot. Darek Preiss

Obecna „debata”, a raczej kryterium uliczne wokół aborcji wyraźnie różni się od tego, co działo się, z przerwami, od 1989 roku. Wreszcie sprawy zostały nazwane po imieniu.

Po blamażu pierwszego projektu firmowanego przez ekspertów Episkopatu, latem 1989 roku, strona domagająca się zakazu aborcji jak ognia unikała przyznania, że motywują ją względy religijne. Twierdziła, że chodzi o jakieś, bliżej niesprecyzowane, ogólne zasady etyczne, tylko przypadkiem zgodne z nauką kościoła rzymskokatolickiego. No, może nie całkiem przypadkiem – wszak kościół ten jest, w swoim mniemaniu, depozytariuszem jedynie słusznej opcji.

Tak było aż do teraz. Po orzeczeniu tak zwanego trybunału Przyłębskiej maska opadła – w spór otwarcie zaangażowali się biskupi, nie kryjąc, jaka powoduje nimi motywacja, a i usłużni wobec nich politycy przyznają bez żenady, że ich celem jest katolickie państwo narodu polskiego – począwszy od PiS-u aż do prawej ściany.

fot. Darek Preiss

Młodzi ludzie, najbardziej aktywni w ulicznych protestach, też nie mają wątpliwości, co jest grane – jednoznacznie wskazują na kościół i jego funkcjonariuszy, jako motor nacisków na całkowity zakaz aborcji, gdzie politycy są tylko narzędziem, kierującym się różnymi motywacjami, od fundamentalistycznych poglądów do chęci zrobienia kariery. Są też naciski różnych katolickich organizacji, powiązanych, także finansowo, z podobnymi, fundamentalistycznymi organizacjami zza granicy, zwłaszcza z Ameryki Południowej.

Nie brakuje też takich jak Kaja Godek – bolszewicy nazywali tę kategorię działaczy „pożytecznymi idiotami” – działaczy, niekoniecznie politycznych, którym wydaje się, że reprezentują siebie, a naprawdę służącym siłom, o których nie mają pojęcia.

Jakby nie patrzeć, karty zostały odkryte, co do czego zresztą protestujący nie mają wątpliwości. Ściema o uniwersalnej etyce do reszty i ostatecznie się skompromitowała.

Obserwując protesty, widzę – i nie jestem w tym osamotniony –  że udział w nich jest niewątpliwie potężnym pokoleniowym doświadczeniem, podobnym do doświadczenia tamtej „Solidarności” sprzed 40 lat. Młodzi mają już swój mit założycielski, którego brak jeszcze niedawno wytykali komentatorzy: chcą żyć w świeckim, europejskim kraju.

W kraju, który dba o środowisko, zwalcza przyczyny globalnego ocieplenie, dba o zrównoważony rozwój, czego próżno szukać w wypowiedziach katolickich ortodoksów, którzy dalej działają według zasady „czyńcie sobie ziemię poddaną” rozumianej zbyt dosłownie.

fot. Darek Preiss

To doświadczenie zostanie w nich na całe życie. I nie będzie już powrotu do wymuszonego przez kościół pseudokompromisu, więcej, dojdzie do stopniowego demontażu państwa wyznaniowego. Nawet, gdy przyjdzie na to jeszcze poczekać.

Demografia jest nieubłagana, coraz nowe roczniki zyskiwać będą prawa wyborcze, wyraźnie rośnie też zainteresowanie młodych udziałem w wyborach. Tymczasem twardy prokościelny elektorat, kierujący się głosem biskupów i proboszczów, będzie w naturalny sposób wymierać.

Polityka z czasem przestanie być zakładnikiem religii, którym jest od lat 80 – tych XX wieku.

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *