środa, 1 maja

Ciągną nas na dno. Czy unijne drogi staną?

fot. Darek Preiss

Czy protestujący zablokują drogi zbudowane za unijne pieniądze? Wcale bym się nie zdziwił – niektórzy muszą naocznie się przekonać, gdzie byśmy dzisiaj byli, gdyby nie pieniądze z UE, z których rząd chce lekką rączką zrezygnować.

Jakby nie było mało: zamordyzmu, policyjnej przemocy, feudalnych rządów kościoła, totalnej nieudolności w walce z pandemią, rządząca PiS – owska prawica, pod wodzą tandemu Ziobro – Kaczyński (tak, w tej kolejności), postanowiła wyprowadzić nas z Unii Europejskiej.

W trosce o komfort władzy, łamiącej Konstytucję i wszelkie inne możliwe przepisy, premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że zawetuje budżet Unii Europejskiej, w tym fundusz ratunkowy przeciw skutkom pandemii. Pod pretekstem, że nie będzie Europejczyk (Niemiec?) pluł nam w twarz i rozliczał polskich władz z przestrzegania zasad praworządności, do których przestrzegania sami się – dobrowolnie – zobowiązaliśmy wchodząc do UE.

Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości – nikt nie próbuje nam narzucić jednopłciowych małżeństw czy aborcji na żądanie. Chodzi w gruncie rzeczy o kwestię techniczną: o przestrzeganie zasad państwa prawa, by zabezpieczyć unijne pieniądze przed defraudacją.

Unia bez Polski sobie poradzi. Może nawet odetchnie z ulgą. Tymczasem, nie łudźmy się, że ewentualny Polexit będzie tym samym czym Brexit. Przy potencjale gospodarczym Brytyjczyków jesteśmy jak karzeł przy olbrzymie.

Rządzący dzisiaj Polską, wypinając się na Unię Europejską, pchają nasz kraj w strefę wpływów wschodnich despotii, których ucieleśnieniem jest dzisiaj putinowska Rosja (do której rządzącym jest ponoć jak najdalej). Ze względu na nasze położenie geopolityczne, innego wyboru nie mamy.

Pieniędzy, których rząd lekką rączką chce się dzisiaj pozbyć nie odzyskamy już nigdy, przynajmniej w perspektywie, którą można sobie dzisiaj wyobrazić.

fot. Darek Preiss

Rząd oczywiście się wyżywi, jak powiadał klasyk, ale kraj bardzo boleśnie odczuje brak tych środków.

Być może protesty Strajku Kobiet nie obalą, przynajmniej od razu, dyktatorskiej władzy PiS – u. Ale jednego Polak na pewno nie zdzierży: tego, że rząd zechce odebrać mu wynegocjowane już pieniądze. Tym bardziej, że przykręcenie kurka z unijnymi funduszami oznacza koniec modernizacji kraju i w konsekwencji biedę.

Paradoksalnie, najbardziej dotknie ona mateczniki PiS-u, gdzie bieda jest największa i tylko dzięki funduszom europejskim obszary te jako tako funkcjonują.

Jeżeli do tego dojdzie, ludzie wyjdą na ulice jeszcze tłumniej niż dotąd. I nie starczy policji ani wojska, by ich powstrzymać. Jeżeli w ogóle ktoś zechce wykonywać rozkazy ślepca prowadzącego wprost w przepaść.

Być może protestujący zablokują wtedy drogi zbudowane za unijne pieniądze, by kto jeszcze nie wie, uświadomił sobie, ile Europie zawdzięczamy w nadrabianiu cywilizacyjnych zapóźnień. Ten scenariusz nie wydaje mi się nieprawdopodobny.

I to będzie koniec tej władzy. Szybki i definitywny. Pytanie, kto po tym posprząta?

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *