Jeszcze w styczniu Łukasz Dondajewski, Miejski Inżynier Ruchu zdecydował, wbrew stanowisku Rady Osiedla Grunwald Południe, o likwidacji na Grunwaldzkiej dwóch przejść dla pieszych bez sygnalizacji: przy Płowieckiej i Promienistej. Pretekstem był śmiertelny wypadek na jednym z nich. Miasto, jak często, zachowało się kunktatorsko.
MIR tłumaczył się niemożnością zapewnienia tam bezpieczeństwa – na sygnalizację miasto nie ma pieniędzy. Inżynier ruchu odrzucił jednak znane choćby z Pragi Czeskiej i Krakowa rozwiązania zaproponowane przez Radę Osiedla. Ich „wadą” było spowolnienie ruchu samochodów w okolicy przejść, a raczej wymuszenie na kierowcach przestrzegania obowiązujących przepisów. Być może zresztą wystarczyłby zwykły monitoring.
W Poznaniu inżynieria ruchu postawiona jest na głowie – zamiast
dyscyplinować piratów drogowych, ustępuje się przed łamaniem prawa, de facto dając na nie przyzwolenie. Kosztem pieszych.
Jak na ironię, oba przejścia znajdują się pod nosem policji z komisariatu przy Rycerskiej.
Co interesujące, MIR w styczniu zarzekał się, że nie ma czasu na namysły i konsultacje by znowu nie doszło do tragedii, tymczasem pod żądaniem pozostawienia przejść podpisało się ponad 300 osób.
Jednak przejścia istnieją do dzisiaj. Czyżby nowe – stare władze miasta z prezydentem Jackiem Jaśkowiakiem na czele kalkulowały, że likwidacja przejść może odebrać im głosy wyborców?
Życie już przyniosło odpowiedź. Przejścia będą zlikwidowane. Pismo w tej sprawie Zarząd Osiedla otrzymał od Łukasza Dondajewskiego dokładnie z datą 19 kwietnia, czyli sporządzone zaraz po wyborach, kiedy już wiadomo było, że ekipa rządząca Poznaniem od dziesięcioleci, władzę swą utrzyma, bo druga tura wyborów prezydenckich była – po wynikach pierwszej – formalnością.
Fakty są nieubłagane: nowa – stara władza na początek postanowiła stanąć po stronie samochodowego bezprawia, a przeciw potrzebom pieszych. Źle to rokuje na przyszłość.
Darek Preiss