
13 kandydatów na urząd prezydenta RP, a kampania bez klimatu. Kandydaci milczą o zielonych punktach programu swoich programów (o ile w ogóle ja mają).
Niepytani wprost, z trudem mówią o ochronie przyrody, zmianach klimatycznych czy transformacji energetycznej. Czasem tylko wspomną o konieczności inwestycji w atom lub OZE. Jak zauważył wścibski dziennikarz paradoks jest taki, że w takiej atmosferze temat klimatu częściej i chętniej poruszają ci kandydaci, dla których jest on „fanaberią”, a Zielony Ład „szalonym programem”.
Zwrot ku klimatowi i ochronie przyrody miał być częścią naprawy polskiej polityki po okresie rządów PiS. Tymczasem kampania prezydencka wskazuje, że Tusk i jego neoliberałowie uznali te sprawy za drugorzędne, a może i trzeciorzędne.
Rafał Trzaskowski – nie rozumie bezcennej wartości dzikiej. Mimo, że w 2020 r. składał wiele obietnic w sprawie „Zielonego Ładu dla Polski” teraz je pomija, a nawet tak jak jego polityczny pryncypał Tusk krytykuje unijny „zielony ład”, odbudowę zasobów przyrodniczych itp. W kampanii 2020 r. Trzaskowski był bardziej „zielony”. Zapowiadał, że walka z ociepleniem klimatycznym i walka o czyste powietrze, neutralność klimatyczną do roku 2050, odchodzenie od węgla w gospodarstwach domowych do roku 2030, a w przypadku elektroenergetyki – do roku 2040”, będą „absolutnym priorytetem” jego przyszłej prezydenturze. W 2023 roku, przed wyborami parlamentarnymi, Trzaskowski otwartym tekstem ostrzegał przed katastrofą klimatyczną. Przed wyborami 2025 kandydat KO zapomniał o swoich priorytetach sprzed lat.
Dziś dla wygranej poświeci nawet racjonalizm – według niego węgiel jest surowcem strategicznym i będziemy go wydobywać do 2049 roku, a górnicy i ich rodziny muszą być poważnie traktowani przez państwo. To oszukiwaniem społeczeństwa. Osoba, która chce zostać głową państwa powinna postawić na uczciwość, a nie obietnice, których i tak nigdy nie zrealizuje. W tej chwili wydobywamy węgiel po 950 zł za tonę a sprzedajemy go elektrowniom za 400. A w tym czasie wykorzystujemy raptem 20 procent możliwości produkcji biogazu. Nie potrafimy od 1,5 roku znieść ustawy wiatrakowej uchwalonej przez PIS a ceny za prąd konsumencki w systemie Net-biling zniechęcają do inwestowania w fotowoltaikę. Od 50 lat budujemy w Karkonoszach elektrownię szczytowo-pompową i nie potrafimy jej wybudować… Ale nie. Węgiel jest strategiczny. Normalnie „Lot nad kukułczym gniazdem”…
Szymon Hołownia – polityk, który do niedawna na sztandarach miał zieloną rewolucję, teraz spuszcza z tonu. „To się w głowie nie mieści, że PiS wpisał do KPO podatek od posiadania samochodów spalinowych. Tego podatku nie będzie dzięki ministrom Polski 2050. Zielony ład? Tak, ale dla ludzi i metodą zachęt, nie nakazów i zakazów. Musi to na Rusi” – napisał na platformie X (twitter.com) marszałek Sejmu Szymon Hołownia, w ostrym prawicowym tonie. Jak najlepszy Mentzen.

We wcześniejszej kampanii wyborczej wśród najważniejszych postulatów Polski 2050 znalazły się te związane z ochroną lasów czy ograniczeniem emisji dwutlenku węgla, który samochody spalinowe przecież emitują bezpośrednio do atmosfery. Teraz tak jak chciał Donald Tusk zdecydował, że Polska zagłosuje przeciwko europejskiej dyrektywie o odbudowie zasobów przyrodniczych (sic!).
Minister resortu Środowiska Paulina Hennig-Kloska z PL 2050 robi wiele dobrych rzeczy dla przyrody, rzek, lasów, powietrza, zwierząt, bioróżnorodności, tyle … że drugorzędnych. 20% wyłączenia lasów z gospodarki leśnej wciąż czeka na realizację, pisowska ustawa wiatrakowa wciąż blokuje rozwój OZE, kasy na projekt „Mój Prąd” wciąż nie ma, a prosumenci czekają ponad pół roku na zwrot dofinansowania, na jakie złożyli faktury. Za inwestycje w OZE. Tak, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, minister chce pchać sprawy do przodu ale idzie to jak po grudzie. Sadyzm różnych mozdżonków, pasławskich, kosinaków, sawickich itp. i kilkudziesięciu myśliwych-posłów z PSL, KO, PiS i prawicy to kłody rzucane pod nogi resortowi środowiska. Neoliberałowie Tuska też nie pomagają ministerstwu. Ministerstwo Hołowni przegrywa.
– Zielony Ład nie jest zły. Polska 2050 będzie go bronić, ale na naszych warunkach – mawia Hołownia. Związek z PSL-em zmienił Hołownię. To już nie jest kandydat choćby w połowie zielony jak 5 lat temu.
Magdalena Biejat, kandydatka Nowej Lewicy na urząd prezydenta, apelowała, by obszary dzikiej przyrody traktować jako elementy infrastruktury krytycznej ponieważ mogą służyć jako element systemu obrony państwa. Podkreśla też potrzebę pilnych działań renaturyzacyjnych. Jej zdaniem walka z suszą i ochrona terenów przyrodniczych to dziś nie tylko kwestia ekologiczna, ale także strategiczna dla bezpieczeństwa kraju.

Biejat krytykowała brak współpracy Lasów Państwowych z MON w ramach programu Tarcza Wschód. Uważa, że „Dzisiaj fakt, że jest tak sucho, że zmagamy się z kolejnymi pożarami na łąkach i torfowiskach wynika stąd, że Lasy Państwowe nie wywiązują się ze swojego obowiązku renaturyzacji i utrzymywania wilgotności w glebie. Dotyczy to przede wszystkim likwidowania rowów i kanałów melioracyjnych, które dzisiaj odprowadzają wodę zarówno z terenów Puszczy Białowieskiej, jak i Biebrzy i innych terenów zielonych”
Spośród wielu ulotek wyborczych kandydatów mainstreamu tylko w małej ulotce wyborczej Biejat znalazłem hasło klimat: chce inwestycji w atom i OZE, „chronić polska przyrodę przed dewastacją”. Zaś w gazecie wyborczej Biejat stawia sprawy jasno: węgiel to przeszłość, czyste rzeki, fermy futerkowe do zamknięcia, dość toksycznych odpadów, kontrola myśliwych, promocje diety wege, zielony transport, tragedia na Odrze nie może się powtórzyć, realna ochrona polskiej przyrody. Kryzys klimatyczny to fakt ale nie powinni za niego płacić zwykli ludzie, tylko miliarderzy, którzy odrzutowcami latają z jednego końca świata na drugi. Nawet Wajrak ją popiera. Jedynie szkoda, ze tego nie mówi na wiecach wyborczych. W Poznaniu 14 maja sprawy klimatu i przyrody nie wybrzmiały.
Adrian Zandberg – ma dobry program „zielony”. Ustępuje tylko Biejat. Tuska skrytykował za przekreślenie ścisłej ochrony wilka w UE. „Przecież to jest kompletnie bez sensu” napisał. Katastrofa klimatyczna to największe zagrożenie, jakie stoi dzisiaj przed światem. Czas na zdecydowane, odważne działania w trosce o człowieka i przyrodę, a nie o zyski korporacji!
Da się jednak wyczuć, że Zandberg to „zwierzę” polityczne nakierowane wyłącznie na sprawy socjalne ludzi, głownie klasy ludu. Głębokie sprawy przyrody i klimaty ma wyuczone z notatek swoich PR-owców. Na wiecach jak reszta towarzystwa unika zielonych tematów.
Poza Zandbergiem żaden z pozostałych 11 kandydatów nawet nie zbliżył się do tak pozytywnego stosunku do przyrody i klimatu jak Biejat. O troglodytach jak (Sz)Maciak, Braun czy Jakubiak, (który mówi, że mamy węgla na 900 lat) nawet nie warto wspominać.
Wiesław Rygielski