
Nawet w tak strasznych warunkach jak stalinowskie łagry powstawały prawdziwe dzieła, w tym poezja. Twórcy, może trochę mimochodem, udowadniali w ten sposób, że w każdych warunkach można pozostać człowiekiem.
„Gdybym tom przewieźć mógł przez granicę
Gdybym przekazać mógł tajemnicę
Umarłych i tych co między żywych
Potem na co patrzali sami
Już nie wracają – żeby szczęśliwych
Nie straszyć koszmarami” – fragment wiersza „List” Franciszka Obuchowskiego

„Czytelniku, trzymasz w swoich dłoniach publikację, która prawie siedemdziesiąt lat czekała na właściwy czas by ukazać się szerszemu gronu” – to fragment wstępu do tomu, który właśnie trafia do rąk czytelników.
To wiersze Polaków łagierników, spisane i przeszmuglowane z łagru Workuta w 1957 roku, przez więźnia gułagu Franciszka Obuchowskiego, organistę z Hniezna, miejscowości należącej obecnie do Białorusi. Wiele oryginałów napisano skradzionymi od magazynierów, czy z pracowni krawieckiej ołówkami na strzępach łagrowych koszul, następnie ukrywano je w dziurach kurtek i czapek. Katorżnicy w obozie nie posiadali raczej niczego co można by było nazwać „własnością” prócz tego co udawało im się nosić przy sobie („nie mieliśmy w zasadzie nic, nawet kawałka chusteczki by nos wytrzeć” – jak wspominała Wanda Kiałka, koleżanka Franciszka z łagrów Workuta). Gdy coś zostawili w baraku wychodząc np. do pracy, było to zazwyczaj kradzione. W barakach odbywały się również kontrole. Część wierszy pochodzi jeszcze z okresu 1945-53, kiedy reżim obozowy był bardzo surowy. Autorzy podejmowali zatem olbrzymie ryzyko pisząc i przechowując swoją twórczość.
Po śmierci Stalina, w 1953 roku, w gułagu Workuta rozpoczął się strajk uwiezionych tam więźniów politycznych. Pomysł strajku wyszedł od Polaków. Przyłączyły się do niego więźniowie polityczni ZSRR pozostałych narodowości. Nie odbyło się bez rozlewu krwi i zwiększenia represji na strajkujących i przypadkowych katorżnikach, jednak losy więźniów odmieniły się. W 1954 roku zamieniono zasady funkcjonowania łagrów. Z obozów zagłady przeformowano je na obozy ciężkiej, przymusowej pracy. Pozwolono na odwiedziny rodzinom, zbudowano w tym celu baraki na terenie obozowiska dla przyjeżdżających krewnych. Zamieniono głodowe porcje żywnościowe na w miarę adekwatne do zaspokojenia podstawowych potrzeb więźniów. Zaczęto płacić katorżnikom za pracę niewielkie kwoty i wypuszczano na przepustki do pobliskiego miasta. Stworzyło to możliwość zakupu zeszytu, do którego Franciszek Obuchowski spisał ocalałe wiersze.
Istnieją informacje o jeszcze jednym, przepisanym do notesu, zbiorze wierszy katorżników z Workuty, który został skonfiskowany przez straże obozowe w łagrach, na skutek donosu jednej z więźniarek. Franciszkowi Obuchowskiemu udało się przepisany przez siebie tomik skutecznie ukryć. Zwolniony warunkowo z łagrów w 1957 roku przemycił go ze sobą do PRL-u. Co było również sprawą nie łatwą, gdyż musiał przejść przynajmniej dwie kontrole: pierwszą podczas opuszczania łagrów, a drugą przy przekraczaniu granicy radziecko-polskiej. Nie wiadomo jakie losy by go czekały gdyby znaleziono przy nim zeszyt z wierszami opisującymi życie w gułagu.

Dziś nie trzeba już udowadniać, że dla wielu Polaków II wojna światowa nie skończyła się w 1945 roku, że do lat 60 – tych wielu obywateli państwa polskiego przebywało w łagrach, a niektórzy (po zwolnieniu z niewolniczych obozów pracy) dostawali nakaz dożywotniego osiedlania się na terenie aglomeracji miejskich wokół gułagu i nigdy do swoich rodzin nie wrócili.
Przez kolejne dziesięciolecia rękopis przywieziony z Workuty ukrywano w mieszkaniach lub na plebani w Złocieńcu. Jest to mała miejscowość na terenie Pomorza Zachodniego, gdzie w 1955 roku po długiej walce z radziecką biurokracją udało się zamieszkać Reginie Obuchowskiej, żonie Franciszka. Rok wcześniej z ośmioletnia wówczas córką Barbarą, po wielodniowej podróży koleją transsyberyjską, odwiedziła męża w łagrze w Workucie. Okazało się, że były pierwszymi „wolnymi” Polkami (jeśli w ogóle można użyć tego terminu odnośnie ludzi żyjących w systemie totalitarnym), które przyjechały odwiedzić swojego członka rodziny – Polaka, uwięzionego w tamtejszych łagrach. Ich wizyta z prywatnej stała się oficjalną. Są one bohaterkami niektórych wierszy umieszczonych w opisywanym zbiorze.

Jak wiadomo do lat 90-tych propaganda PRL-u głosiła przyjaźń polsko-radziecką, więc fakt o agresji ZSRR w 1939 roku na Polskę i jego konsekwencje dla obywateli Polski były zatajone. Nie wolno było mówić o zbrodniach na Polakach dokonanych przez sowietów ani o prawdziwych losach Kresowiaków. Sybir jako miejsce zagłady rodaków w świadomości obywateli PRL-u miał kojarzyć się wyłącznie z czasami rosyjskich carów. Taką wiedzę przekazywano w szkołach kolejnym pokoleniom Polaków. Co więcej potomkowie repatriantów uczyli się, że największym osiągnięciem ludzi zamieszkujących Pomorze Zachodnie było zdobycie Wału Pomorskiego.
Wiersze, które są świadectwem niewyobrażalnego bólu wielu istnień ludzkich i ich pokoleń nie muszą dziś udowadniać, że opisywana w nich rzeczywistość wydarzyła się naprawdę. Zdarzało się, że łagiernicy po powrocie do Polski, gdy informowali, że byli w gułagu spotykali się z odrzuceniem, posądzeniem o kłamstwo i z atakami. Należy pamiętać, że wracali do kraju pod koniec lat pięćdziesiątych gdy w Polsce ustrój komunistyczny krwawo rozprawiał się z „wrogami ojczyzny”. Zwykłe pytania urzędników dotyczące miejsca meldunku, czy pracy przez okres kilkunastu lat po wojnie, stawiały byłych łagierników w trudnych sytuacjach. Zatem wiedza o łagrach i życiu kresowych Polaków zostawała więc co najwyżej przekazywana w domach i wśród przyjaciół. Czekano na odpowiednie czasy, by można było otwarcie mówić o tej karcie polskiej historii. Zdarzało się też, że więźniowie po powrocie z łagrów chcieli zapomnieć o tym co ich spotkało, woleli chronić siebie i członków swojej rodziny przed ewentualnymi szykanami więc milczeli na temat katorżniczego wątku swojego życia, zabrali tę historię do grobu.
„Wiersze”, fot. archiwum rodzinne
Franciszek Obuchowski nie doczekał się czasów, w których mogłyby wyjść z ukrycia spisane przez niego wiersze. Po jego śmierci spadkobierczynią rękopisu i obietnicy przekazania „tajemnicy umarłych i tych co między żywych (…) już nie wracają”– stała się jego córka Barbara oraz jej mąż Stanisław. Dwadzieścia lat temu dołączyłam do tej garstki nielicznych starających się przerwać milczenie na temat losów swoich przodków. Z Franciszkiem Obuchowskim łączą mnie więzy krwi i pochodzenie. Nasi przodkowie mieszkali w tej samej wiosce – Nowa Ruda, leżącej obecnie na terenie Białorusi i przypadkiem w latach siedemdziesiątych ich losy zetknęły się ponownie na poniemieckich ziemiach w Złocieńcu. Jako pierwsze pokolenie swojej rodziny urodzone i wychowane na Pomorzu Zachodnim doświadczyłam wykorzenienia i zmowy milczenia na temat swojej prawdziwej tożsamości kulturowej i historii rejonu, który od pokoleń zamieszkiwali moi przodkowie.

Spotkałam się również z mechanizmami wyparcia, odwracania się ode mnie z powodu zajmowania się niniejszą tematyką. Niejednokrotnie słyszałam: „po co ci to?”. Jednakże noszę w sobie trudną do wytłumaczenia wewnętrzną potrzebę przemówienia głosem przodków, domknięcia przeszłości, przekazania tego czego oni nie mogli. W przeciwieństwie do nich mam ten przywilej, że mogę mówić i chcę mówić na ten temat.
Większość utworów zawartych w tej publikacji napisał prawdopodobnie Franciszek Obuchowski. Znajdziemy tu również poezję Józefa Zwinogrodzkiego, Zygmunta Sajdaka i Romana Wiszniowskiego. Jeden wiersz podpisany został inicjałami C.I., nie udało się odszyfrować nazwiska jego twórcy. Są też utwory bez podpisu. Stuprocentowej pewności co do właściwej identyfikacji autorów wszystkich wierszy mieć nie możemy. Nie pod każdym utworem zapisana była data, a niekiedy, ze względu na zniszczone już czasem i przewracaniem kartek rogi rękopisu, niemożliwe było jej odszyfrowanie. Zatarte zostały też niektóre znaki interpunkcyjne czy fragmenty liter. Wiersze przepisano zgodnie z tymi informacjami, które były możliwe do odczytania po około siedemdziesięciu latach powstania zapisu.
Tak więc owoc, wydany w niewyobrażalnych cierpieniach, trudach, stresach, determinacjach i nadziejach wielu pokoleń wyszedł wreszcie na świat 8 maja 2025 roku. Przypadkiem ukazał się w Narodowym Dniu Zwycięstwa, święta które zostało ustanowione dla upamiętnienia aktu podpisania kapitulacji III Rzeczy. W tym dniu oficjalnie zakończono II wojnę światową w Europie.
Tom „Wiersze” jest świadectwem tego co miało być zapomniane, wymazane, skreślone, wyparte na zawsze z kart historii i świadomości potomków. To głos „pokolenia 1920” ze wschodnich ziem przedwojennej Polski, jest przywróceniem pamięci o przodkach i przywróceniem tożsamości kulturowej potomkom repatriantów.

Pierwsze wydanie „Wierszy” zawdzięczamy Barbarze Baran (z domu Obuchowskiej) córce Franciszka Obuchowskiego oraz jej mężowi Stanisławowi Baran. Jestem krewną Franciszka Obuchowskiego. Przepisałam wiersze z rękopisu i wraz z Michałem Sławskim przygotowałam je do druku. Publikacja bardzo szybko rozeszła się w różne strony kraju. Jej dodruk, opłacenie usług związanych z kolportażem oraz zwrot kosztów podróży do miejsc, w których promujemy „Wiersze” i przywracamy pamięć ich autorom można wesprzeć dokonując wpłaty na zbiórkę na profilu Fundacji Młodzi Młodym.
Dane do wpłat:
rachunek bankowy BGŻ BNP Paribas S.A.:
35 2030 0045 1110 0000 0382 5640
BGŻ BNP Paribas S.A.
Zainteresowanych nabyciem niniejszej publikacją proszę o kontakt mailowy: luiza.szumilo@gmail.com lub przez profil na (fb) Luiza Szumiło-Walczak.
Odsyłam Państwa również na stronę internetową, gdzie można posłuchać dwóch wierszy z niniejszego tomiku w wykonaniu duetu Luiza&Michał:
„Mamo!” – Zygmunta Wysockiego oraz „Na nagrobek w kraju” – Franciszka Obuchowskiego,
https://luizaimichal.bandcamp.com/album/wybrzmienia
Na kanale Youtube Gminy Złocieniec są dostępne dwa wywiady z Barbarą Baran córką Franciszka Obuchowskiego dopełniające historię tej publikacji:
„Wspomnienia Pani Barbary Baran z odwiedzin u taty w sowieckim łagrze na Syberii w Workucie w 1954 r.”
„Wspomnienia z wyjazdu do sowieckiego łagru nad Kołymą”
Luiza Szumiło