
Największy w Polsce ruch miejski (Miasto Jest Nasze) ma 16 radnych w Warszawie. U nas się nie da.Przynajmniej dotąd.
– Po wejściu do rad, zawiązaniu lokalnych koalicji, zwiększeniu naszej reprezentacji różne rzeczy szybciej się dzieją. Już nie musimy czekać, aż politycy łaskawie pochylą się nad problemem, bo przeczytają o nim po raz trzeci na pierwszej stronie gazety – mówi Jan Mencwel, warszawski radny reprezentujący stowarzyszenie Miasto Jest Nasze.
– Jesteśmy skuteczni jako stowarzyszenie, bo poza radnymi miasta i dzielnic, mamy też trzy koalicje rządzące w dzielnicach – dodaje Eryk Baczyński, przewodniczący MJN.
Jan Mencwel, radny Warszawy i były przewodniczący MJN: – To, co się zmieniło przede wszystkim, to fakt, że tematy, które wcześniej były zupełnie nieobecne nawet w dyskusji na radzie miasta, teraz powoli stają się głównymi tematami. Na przykład temat mieszkalnictwa, z którym wracamy praktycznie na każdej sesji, ciągle wywołuje żywe dyskusje.
JM: często bywa tak, że typowani przez ruchy miejskie kandydaci na prezydentów, burmistrzów czy radnych po wygranych wyborach zmieniają barwy i przystępują do partii politycznych. W MJN motywacją jest to, żeby działać, ludzie, którzy mają naprawdę ideowy kręgosłup i nie podejmują działań dla kariery, stołków, aby się wylansować.
JM: – Myślę, że przez ostatnie lata ruchy miejskie były impulsem do wprowadzania nowych tematów do debaty i potem też do polityki. Począwszy od kwestii smogu, którą też wywołały ruchy miejskie, po kwestie związane z transportem, zielenią, a obecnie z mieszkalnictwem, bezpieczeństwem. Teraz powstaje pytanie, czy będziemy dalej inspirować te zmiany, czy zrobimy krok dalej: będziemy podmiotem tych zmian, po prostu samemu je wprowadzając.
A czy tworzy się przestrzeń do tego, żeby ruchy miejskie stały się jakimś rodzajem partii politycznej?
JM: – Na pewno w gronie ruchów miejskich wyczuwa się marzenie o ogólnopolskiej sile politycznej, która by była prawdziwą, skuteczną i nową jakością, która może też byłaby pożądana przez wyborców. My takich decyzji na razie nie podejmujemy, mamy za sobą dopiero pierwszy rok kadencji w samorządzie i bardzo dużo spraw do załatwienia w Warszawie. Na razie się skupiamy na tym.
Co wam wydaje się w tym momencie najważniejsze do zmiany w samorządzie?
EB: – Najważniejsza jest walka z patologią samorządową. Ukuło się takie twierdzenie, że reforma samorządowa jest jedną z najbardziej udanych reform w historii Polski. Jest to z naszej perspektywy dyskusyjne, a nasze oczekiwania nie zmieniają się od lat.
Chcemy, żeby władze samorządowe były transparentne, żeby zakończył się proces kupczenia stanowiskami w spółkach gminnych, żeby prezydenci podawali się weryfikacji co jakiś czas, tak jak obecnie, gdy tylko dwie kadencje mogą sprawować urząd. Nie podoba nam się to, że samorządowcy chcą zapis o dwukadencyjności zmienić. Chcemy, żeby miasto faktycznie należało do mieszkańców. W obecnej sytuacji dochodzi do zabetonowywania partii władzy, która może się okopać i tak ustawić warunki wyborów, żeby pozostać na stołkach w nieskończoność.
oprac. Wiesław Rygielski
