Miasto ogłosiło dzisiaj wyniki głosowania na projekty Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego, które będą realizowane w przyszłym, 2023 roku. Niespodzianek nie było, były natomiast wątpliwości co do sposobu głosowania, które z roku na rok zmierzają w stronę otwartego konfliktu.
– Tegoroczna edycja jest rekordowa pod względem przeznaczonych pieniędzy – podkreśla Patryk Pawełczak, dyrektor Gabinetu Prezydenta UMP.
Jak można się spodziewać, bo dzieje się tak od wielu lat, całą pulę, gdy chodzi o projekt ogólnomiejski, zgarnął „Trener Osiedlowy”. Zgarnie niemal dwa z 25 milionów przeznaczonych do rozdysponowania przez mieszkańców.
Z zasady w skali miasta przechodzi tylko jeden projekt, a „Trener” od wielu lat ma największe poparcie. Czy oznacza to, że mieszkańcy miasta szaleją za sportem? Niekoniecznie, choć projekty sportowe od lat okupują w poszczególnych rejonach pierwsze czołowe miejsca w głosowaniu.
Budżet poza budżetem
Swoje znaczenie mają też możliwości dotarcia do głosującego mieszkańca. Tymczasem „Trenera” w całości finansuje… Wydział Sportu Urzędu Miasta Poznania. Pytanie, dlaczego nie dzieje się to w ramach normalnego budżetu Poznania, corocznie uchwalanego przez radnych? Zwłaszcza, że projekt tak popularny? Czy to aby nie sposób na ukryte dotowania pozabudżetowe?
O sprawie mówi się coraz głośniej.
Dyrektor Pawełczyk zapewnia, że o niczym takim nie ma mowy, a PBO jest całkowicie transparentny. Przyznaje, że w minionych latach w Radzie Miasta pojawiały się głosy, by „Trenera” wyodrębnić jako osobną pozycję w budżecie Poznania, by dać szansę innym projektom w PBO, zaraz jednak zastrzega, że formalnie radni nad tą kwestią nie głosowali.
Jego zdaniem, w obecnej sytuacji budżetowej nie ma szans na „Trenera” jako pozycję w normalnym budżecie Poznania.
– Rozwiązaniem byłaby zmiana ustawowa, pozwalające na wstępie wyodrębnić ograniczoną pulę na projekty na przykład sportowe, podobnie, jak to dzieje się z zielonym budżetem – wyjaśnia. – Na razie nie mamy takich możliwości, ale ustawodawca prowadzi prace nad zmianą. Trzeba poczekać – dodaje.
Lokalny, ale ogólnomiejski
A propos wyodrębnionego zielonego budżetu, na który też głosuje się w skali miasta: pierwsze miejsce zdobył tutaj i będzie realizowany, projekt „Zielone fyrtle. Nich połączą nas drzewa” zakładający dodatkowe nasadzenia w wielu częściach miasta. Ciekawy jest drugi projekt, wprawdzie nie zwycięski, ale też będzie realizowany z rezerw, by, jak tłumaczy dyrektor Pawełczyk, wykorzystać całą pulę PBO. Chodzi o „Park Barwy i Wody” który ma powstać przy pływalni POSiR-u na Osiedlu Zwycięstwa, który jest oczkiem w głowie miasta.
Szkopuł w tym, że jego ogólnomiejskość jest iluzoryczna: park służyć będzie mieszkańcom Winograd i może Piątkowa. Trudno sobie wyobrazić, by w większej skali korzystali z niego, dajmy na to, mieszkańcy Żegrza, Dębca czy Junikowa.
„Trener Osiedlowy” to najbardziej jaskrawy, ale nie jedyny przykład wynaturzeń idei budżetu obywatelskiego.
Fyrtel, czyli perpetuum mobile
Zwłaszcza „Nasz Sportowy Fyrtel” to ciekawe zjawisko. Projekt pod tą nazwą startował jako rejonowy, ale… w aż 8 rejonach, z czego w 6 wygrał.
Nietrudno zauważyć, że z „Trenerem” nie miałby szans, a tak, nie dał z kolei szans konkurencji. Jak przekonują osiedlowi samorządowcy z Winograd, aktywiści „Fyrtla” zbierali głosy podczas organizowanych przez siebie festynów dla mieszkańców. Innymi słowy – pieniądze na działalność merytoryczną wspomagały dodatkowo przedłużenie projektu na kolejny rok.
Pikanterii dodaje sprawie to, że zarówno „Trenera” jak i „Fyrtel” organizuje ten sam podmiot: Fundacja AWF, która w ten sposób także nieprzerwanie korzysta z miejskich pieniędzy prowadzi dwa projekty tak, by ze sobą nie konkurowały.
Samorządowcy zarzucają aktywistom „Fyrtla”, że kupowali głosy.
– W zamian za to można było otrzymać bon na grochówkę czy watę cukrową na festynie. Także tylko ci, który głosowali za projektem mogli potem korzystać z zajęć – mówi Bartosz Werner, przewodniczący Zarządu Osiedla Nowe Winogrady Północ.
Samorządowcy osiedlowi domagają się od miasta, by głosy zdobywane na winogradzkich festynach unieważniono. Komisja Współpracy Lokalnej, Rady Miasta, która rozstrzyga spory związane z PBO się na to jednak nie zgodziła. Zdaniem komisji, brakuje twardych dowodów.
Dyrektor Pawełczyk zapewnia, że żaden zarzut się nie potwierdził. Przyznaje jednak, że jest problem. Zapowiada, że miasto, zgodnie zresztą z oczekiwaniem osiedlowych samorządowców, będzie chciało zlikwidować możliwość organizowania festynów w czasie, gdy w internecie trwa głosowanie na projekty kolejnej edycji PBO. Sprawa nie jest błaha – animatorzy notorycznie przegrywających z pewniakami projektów z roku na rok głośniej mówią o niesprawiedliwych zasadach.
Mimo wszystko – trochę bardziej obywatelski
Warto pamiętać, że udało w tym roku głosowanie na PBO uwolnić od kolejnej sporej patologii, poprzez zastosowanie zasady dostępności. W minionych latach, nierzadko zdarzało się, że jakieś zamknięte a zintegrowane środowisko, dotyczyło to przede wszystkim społeczności szkolnych, spinało się i skutecznie forsowało swoje ekskluzywne pomysły.
Później wydatki z PBO służyły wyłącznie tym zamkniętym środowiskom, na przykład uczniom szkół, do których nie miał wstępu nikt z zewnątrz. Obecnie zasada dostępności – zajęcia czy infrastruktura sfinansowane z muszą być dostępne dla ogółu PBO (chodzi o podatki wszystkich mieszkańców!) – ukróciła tę patologię. „Szkolne” projekty wciąż przechodzą, przykładem „Rekreacyjny zakątek” przy Społecznej Szkole Podstawowej nr 1 na Grunwaldzie, ale muszą być realizowane w przestrzeni ogólnodostępnej.
Z dominacją jednego typu projektów może być trudniej – w którym miejscu arbitralnie wytyczyć granicę, poza którą mamy do czynienia z nadreprezentacją? Wydaje się więc, że jedynym wyjściem pozostaje zmiana ustawy.
Do pozytywów można zaliczyć także to, że tym razem system nie zawieszał się w ostatnich godzinach głosowania.
Darek Preiss
[…] na PBO, także w kontekście “Naszego sportowego fyrtla” piszemy tutaj: […]