czwartek, 28 marca

Wysiadaj w połowie drogi

fot. ZTM

Od stycznia w życie wchodzi zmieniony regulamin przewozów na liniach administrowanych przez poznański ZTM . W zasadzie z nowości nic bulwersującego, problemem wydaje mi się jednak to, co już obowiązuje, a nowe regulacje potwierdzają.

W tramwajach i autobusach zwykle jest jedno, najwyżej dwa miejsca, gdzie można umieścić wózek inwalidzki, dziecięcy lub rower. Regulamin stanowi, że pierwszeństwo ma wózek inwalidzki, na drugim miejscu jest dziecięcy, a rower na szarym końcu.

Co do zasady, jest to logiczne i sensowne. Byłby to sensowny sposób ustalania, kto ma pierwszeństwo wsiadając do pojazdu na przystanku, gdyby nie jedno ale:

ZTM idzie o krok za daleko: regulamin stanowi, że jeżeli w trakcie podróży, gdzieś na środku trasy, pojawi się pasażer bardziej uprzywilejowany, rowerzysta musi wysiąść! Osoba z wózkiem dziecięcym jest traktowana łagodniej – wystarczy jak przeniesie się na mniej wygodne miejsce w pojeździe.

Pasażer z rowerem, zajmujący miejsce wyznaczone również dla osoby na wózku inwalidzkim lub osoby z wózkiem dziecięcym ma obowiązek ustąpienia miejsca w razie pojawienia się którejkolwiek z nich i opuszczenia pojazdu wraz z rowerem ze względu na brak możliwości jego zabezpieczenia w wymagany sposób– wyjaśnia Bartosz Trzebiatowski, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego.

Regulacje wynikają z ograniczonej liczby wyznaczonych miejsc w pojazdach komunikacji miejskiej, a przede wszystkim mają na celu zapobieganie możliwości wystąpienia niebezpiecznych sytuacji, np. podczas nagłego hamowania, którego nikt nigdy nie jest w stanie przewidzieć – dodaje.

 – Zdajemy sobie sprawę, że taka sytuacja może być bardzo niedogodna dla osoby podróżującej z rowerem, ale w momencie kiedy nie ma możliwości jego właściwego przewozu, bezpieczeństwo i zdrowie pasażerów (także przewożącego rower) jest sprawą absolutnie pierwszorzędną – podkreśla rzecznik. Widać, operator komunikacji ma świadomość sytuacji.

Konieczności zachowania bezpieczeństwa nikt chyba nie kwestionuje. Nie rozumiem tylko dlaczego ktoś dopiero wsiadający z wózkiem dziecięcym jest uprzywilejowany względem rowerzysty, przypomnijmy, już podróżującego tramwajem czy autobusem.

W ten sposób podróż z rowerem staje się formą loterii: dojadę do celu, czy nie? Bo o ile wózek inwalidzki w autobusie czy tramwaju zdarza się rzadko, to dziecięce spotyka się powszechnie.

Tu nie chodzi o zwykłe ustąpienie miejsca – trzeba w jakimś przypadkowym punkcie opuścić pojazd, deszcz nie deszcz, odludzie nie odludzie i czekać na następny pojazd (jak ktoś ma pecha, będzie w nim znowu jakiś wózek). Nie jest powiedziane, czy rowerzysta może być z tego obowiązku zwolniony na przykład w przypadku ostatniego kursu danego dnia. To jakaś paranoja.

Co więcej, gdy ktoś korzysta z biletu czasowego, najpewniej będzie musiał kupić kolejny! O ile na przypadkowym przystanku będzie w ogóle miał taką możliwość…

Odnoszę wrażenie, że te regulacje są po to, by odstraszyć pasażerów od przewożenia w pojazdach komunikacji aglomeracyjnej rowerów.

Pamiętajmy, że rowerzysta nie po to wybiera się w podróż na welocypedzie, by jechać tramwajem lub autobusem. Jeżeli korzysta z komunikacji publicznej, to znaczy, że musi. Każdy, kto porusza się rowerem po mieście wie doskonale, że takie przymusowe sytuacje zdarzają się nierzadko. I najczęściej całkiem niespodziewanie.

Darek Preiss

2 Komentarze

Skomentuj Jarek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *