czwartek, 28 marca

Wszechwidzące oko Wielkiego Brata

Fot. Darek Preiss

Poznań wielkimi krokami idzie w stronę Londynu – miasta, w którym ponoć najwięcej jest kamer obserwujących mieszkańców. W naszym mieście przybędą w tym roku dziesiątki nowych elektronicznych oczu, w tym 17 na Ratajach, staraniem radnych osiedli Żegrze, Rataje i Chartowo. Jest to zresztą tendencja powszechna.

Mieszkańcy, zwłaszcza wielkich miast, powszechnie domagają się montażu monitoringu gdzie tylko się da, najlepiej na każdym rogu ulicy. Naciskają w ten sposób na swoich samorządowców, zarządy spółdzielni mieszkaniowych, wspólnoty mieszkaniowe, itp. Sami podpowiadają służbom mundurowym, gdzie by tu jeszcze kamery instalować.

Elektroniczne oczy to zresztą zbyt wąskie określenie – to cała sieć sztucznych „neuronów” automatyzujących obserwację. Ręczne przeglądanie monitorów było dobre, gdy kamer było niewiele na jednego strażnika miejskiego. Teraz kamer są setki, więc system sam musi rozpoznawać sytuacje potencjalnie niebezpieczne, by zwracać na nie uwagę operatora, który dopiero wtedy odpowiednio reaguje na sytuację wzywając stosowne służby, lub ocenia, że nic niebezpiecznego się nie dzieje.

Nie tylko Rataje

Fot. Darek Preiss

Wsłuchaliśmy się w głos mieszkańców Rataj, którzy podkreślali konieczność monitoringu na osiedlu – podkreśla Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania. – Policyjne statystyki wskazują na to, że miejski monitoring jest niezwykle użyteczny i pomaga w zatrzymywaniu przestępców i sprawców wykroczeń – dodaje.

Na Ratajach kamery pojawiły się na ulicy Inflanckiej, Piaśnickiej i Szczytnickiej. Kosztowało to ponad pół miliona. Każda dodatkowa kamera jest dla nas bardzo ważna – podkreśla ratajski radny Miron Perliński.

Nowe kamery pojawią się też w innych częściach miasta, a w sumie na tegoroczny program dogęszczania sieci monitoringu miasto wyda dwa i pół miliona złotych, w tym 1,7 miliona na te umieszczone poza obszarem osiedli ratajskich.

Nowe kamery pojawią się między innymi wzdłuż ulic Rybaki, Murawa, Winogrady, Czechosłowackiej (na wyremontowanym odcinku), oraz na skrzyżowaniach: Gdyńskiej z Bałtycką i Baraniaka z Jana Pawła II i jedna na ulicy Dmowskiego.

Także w tym roku zostanie zainstalowana niezbędna infrastruktura, by w przyszłości kamery pojawiły się na osiedlu komunalnym Nadolnik, oraz Głównej, Gnieźnieńskiej (do wjazdu na cmentarz Miłostowo), Krańcowej, Gdyńskiej. Wymieniony zostanie też sprzęt najstarszy: na Promienistej, Grochowskiej, Ściegiennego i Głogowskiej. Dokładne lokalizacja kamer będą znane po uzgodnieniach z radami osiedli.

Fot. Darek Preiss

Poznański monitoring składa się dziś z 647 kamer, w tym 346 stacjonarnych, 292 obrotowych i 9 panoramicznych. System obsługują przez całą dobę strażnicy miejscy, w pięciu centrach przeglądania obrazu zlokalizowanych na komisariatach policji.

Inne kamery, spoza miejskiego systemu, obserwujące na przykład trasę PST i pętlę Górczyn obsługiwane są przez pracowników MPK i ZDM. Swoje sieci monitoringu mają też poszczególne instytucje i firmy – publiczne i prywatne.

Na kolei też

Jak informuje Mirosław Siemieniec, rzecznik Polskich Linii Kolejowych – 99 procent wypadków na przejazdach kolejowych zdarza się z winy kierowcy. Na polskich przejazdach kolejowych przybywa więc kamer. Wszędzie tam, gdzie nie można z jakichś przyczyn zbudować skrzyżowania na/pod wiaduktem, warto zastanowić się nad zainstalowaniem monitoringu, mającego znaczenie prewencyjne, także w tym sensie, że filmy są potem wykorzystywane w szkoleniach kierowców i kampaniach społecznych na rzecz ostrożności. Monitoring pozwala także kolejarzom reagować na sytuacje niebezpieczne. Monitoring na przejazdach montowany jest  systematycznie, w ciągu ostatniego roku na sieci PKP przybyło takich przejazdów 120, w sumie jest ich teraz 1170. W Poznaniu przykładem takiego przejazdu jest ten na Golęcinie, w ciągu ulicy Golęcińskiej, gdzie widoczność torów i drogi jest bardzo słaba.

Coś za coś

Nie da się ukryć, że instalacja kamer ma swoje znaczenie prewencyjne i ułatwia służbom podejmowanie interwencji. Ma to jednak druga stronę – jeszcze bardziej przekonuje mieszkańców, że gdy dzieje sie coś złego nie ma potrzeby interweniować, bo służby i tak wszystko obserwują. W ten sposób, paradoksalnie,  sprzyja anonimowości i przyspiesza zanik więzi społecznych, będący problemem wielkich miast. A i działanie prewencyjne, w przypadku drobnych wykroczeń, takich jak picie alkoholu pod chmurką jest dyskusyjne, gdyż ich sprawcy oswoili się z widokiem kamer na prawie każdym większym skrzyżowaniu ulic.

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *