piątek, 29 marca

Wielkopolskie tory bliżej rynku? Czyli czego?

fot. KW

Samorząd województwa wielkopolskiego ogłosił w grudniu minionego roku przetarg na obsługę części linii kolejowych na których organizuje przewozy pasażerskie. Ma to być krok w stronę całkowitego urynkowienia tych usług.

To swego rodzaju, jak mówią wojskowi, rozpoznanie bojem – przetarg na obsługę linii Poznań – Krzyż, Poznań – Ostrów Wielkopolski i Krotoszyn – Gniezno przez Jarocin ma dostarczyć samorządowi doświadczeń przed planowanym całkowitym uwolnieniem rynku regionalnych przewozów pasażerskich. Dzisiaj usługi takie świadczą dwie, doskonale znane podróżnym, firmy: Polregio wyodrębnione swego czasu z PKP i samorządowe Koleje Wielkopolskie.

W standardzie przewoźników ubiegających się o kontrakty maja być: klimatyzacja, monitoring, miejsca do przewozu rowerów, toaleta w obiegu zamkniętym  i informacja pasażerska. Mile widziane są biletomaty i system zliczania pasażerów. Oferenci muszą też współpracować z innymi przewoźnikami w kwestii honorowania wspólnych biletów.

Określone zostały też minimalne pojemności pociągów na poszczególnych liniach, pociągi muszę mieć możliwość jazdy z prędkością 120 kilometrów na godzinę.  Muszą mieć też trzyletnie doświadczenia w przewozach pasażerskich.

Kary grożą za odwołania (chyba, że zapewni się przewóz zastępczy)a także  opóźnienia pociągów, ale nie obejmują opóźnień mniejszych niż sześć minut. Stawki kar nie są zresztą wygórowane.

Nowi operatorzy podpiszą kontrakty na obsługę połączeń od 31 marca 2022 do 8 marca 2025. Województwo wielkopolskie przeznaczyło na przewozy w ramach ogłoszonego przetargu niemal 60 milionów złotych.

darp

 

Już się boję

Jak zawsze wtedy gdy chodzi o niewidzialną rękę rynku, zwłaszcza w połączeniu z polskim prawem o zamówieniach publicznych, tym nieudanym dzieckiem zdominowanej przez turboliberałów transformacji ustrojowej i przez nich napisanym.

Czego by nie wpisać w specyfikacji przetargu, zwykle kończy się tak, że, od razu lub po odwołaniach, wygrywa oferta najtańsza. A oferenci imają się przeróżnych kruczków, by formalnie rzecz biorąc sprostać warunkom.

W Wielkopolsce mieliśmy tego liczne kolejowe przykłady, gdy chodziło o remonty i modernizację linii – wieczne prowizorki, wieloletnie opóźnienia, powszechna niepewność. Gdy idzie o jakość samych usług przewozowych, przykre niespodzianki były dotąd domeną innych regionów. Teraz kolej, nomen omen, na nas?

Mimo wielu deklarowanych zabezpieczeń co do jakości usług często kończy się tak, że jest ona nieegzekwowalna, podobnie, jak odpowiedzialność przewoźnika za, delikatnie mówiąc, uchybienia. W końcu w biznesie chodzi przede wszystkim o to, by zarobić jak najwięcej jak najmniejszym kosztem, wszak do dogmat turboliberałów.

Pasażer już może się niepokoić perspektywą zmian: przez lata przyzwyczaił się do konkretnych przewoźników, zna ich tabor, jego dobre i złe strony. Czym będzie jeździł od marca? Może powinien iść do wróżki?

Niepokoi mnie zapis o unikaniu kar za odwołania pociągów, jeżeli przewoźnik podstawi transport zastępczy. Jakość rozwiązań zastępczych mieliśmy okazję przetestować wiele razy. Z wiadomym skutkiem. Zdezelowane busy nie zastąpią pociągu.

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *