Chwalebne ze wszech miar przedsięwzięcie, jakim jest modernizacja linii kolejowej Poznań – Wrocław nie jest, niestety, wolne od absurdów. Jednym z nich są nowe wiaty nad peronami remontowanych stacji, zaprojektowane najwyraźniej przez kogoś bez wyobraźni. I szacunku dla zastanego.
O ich kształcie nie będę się wypowiadał – wszak o gustach się nie dyskutuje. Gorzej, że projektant nie wziął pod uwagę praw przyrody: przez przeszklone daszki po kilku miesiącach widać już tylko brud. Coś, co pewnie ładnie wygląda na wizualizacji nie wytrzymuje starcia z naszym klimatem. Jakoś nie wyobrażam sobie, by choć raz na kilka tygodni pracownik kolei wdrapywał się ze szlauchem na górę i spłukiwał brud. Bo jeśli ktoś liczył, że tę pracę wykonają deszcze, wyraźnie się przeliczył.
Z jeszcze większym absurdem mamy do czynienia na stacji Kościan, gdzie od niepamiętnych czasów pasażerów chroniła zabytkowa wiata, podobne do tej, które pieczołowicie rewitalizowano nad peronami 5 i 6 w Poznaniu.
Płonne były, niestety, moje nadzieje, że po zbudowaniu nowego peronu kościańska wiata wróci na swoje miejsce. Została pocięta na złom. Czyżbyśmy mieli na PKP zbyt dużo zabytkowych konstrukcji?
Co w zamian? – oczywiście typowa konstrukcja z przeszklonym zadaszeniem. Które za kilka miesięcy będzie pokryte grubą warstwą brudu.
Darek Preiss