Trwa usuwanie betonowych tak zwanych opasek z poznańskich brzegów Warty. Pierwszy etap prac, finansowanych z funduszy unijnych rozpoczął się pomiędzy mostami Świętego Rocha i Królowej Jadwigi, na razie po wschodniej stronie rzeki.
Betonowe, w ogromnej mierze dzisiaj skorodowane, opaski pojawiły się nad brzegami Warty w latach 70 – tych, podczas regulacji rzeki, połączonej z likwidacją tak zwanego starego koryta na Chwaliszewie.
Zwłaszcza ta ostatnia decyzja uchodzi do dzisiaj za kontrowersyjną i nie do końca przemyślaną. W założeniu miała chronić miasto przed powodziami, w praktyce okazała się kolejnym przejawem real socjalistycznej gigantomanii, która na dziesięciolecia odepchnęła Poznań od rzeki. Dopiero od kilku lat miasto z powrotem próbuje się, z trudem, z Wartą zaprzyjaźnić.
Betonowy rynsztok, jak niektórzy dosadnie nazywali opaski uczynił z brzegów Warty jałowe klepisko, i wielu, nie tylko przyrodników, od lat postulowało jego likwidację.
Z decyzją zwlekano jednak tyle lat, że przyroda zaczęła żyć własnym życiem: w pęknięciach i szczelinach szkaradnych płyt pojawiła się typowa roślinność brzegowa, dając przy okazji schronienie licznym gatunkom ptaków wodnych i nadbrzeżnych. Na dobrą sprawę, w ostatnich latach beton został w niektórych miejscach tak zasłonięty dziką roślinnością, że trudno było go zauważyć.
I właśnie teraz podjęto decyzje o likwidacji opasek. Zastąpić ja ma tłuczeń ujęty w metalowe siatki i wzmocniony drewnianą palisadą – powszechnie dziś stosowany sposób na umacniania brzegów. Roślinność i ptaki siłą rzeczy będą musiały zniknąć, a brzeg może będzie bardziej elegancki, ale podobnie jałowy, jak w czasach, gdy wylewano beton. A dostęp do brzegu wcale nie będzie łatwiejszy.
Pytanie, czy i kiedy przyroda skolonizuje nowe umocnienia?
darp