Kolejne 11 już z rzędu spotkanie z cyklu O Muzyce przy Muzyce tym razem poświęcone pamięci zmarłego 15.08.2020r red. Marka Zaradniaka , dziennikarza Gazety Poznańskiej i Głosu Wielkopolskiego. Miało miejsce tradycyjnie w Jeżyckim Centrum Kultury w Starej Prochowni w Poznaniu przy ul. Jackowskiego 5/7.
każdy go spotkać wszędzie mógł
przyjazny wszystkiemu co żywe
żył samotne niezbyt szczęśliwe
pracowity dokładny zorganizowany
wszędzie gdzie trzeba zapracowany
dusza artystyczna pięknie mu grała
z sercem na dłoni do innych go gnała
teraz red. Zaradniak w niebie redaguje
jego brak boleśnie każdy z nas czuje
Wywołany do wspomnień red. Z. Bosacki wyznał, że z red. M. Zaradniakiem znali się około 40 lat. Śp. Marka Zaradniaka określił jako wiernego i wzorowego ucznia mistrza jakim był redaktor Zdzisław Beryt. Redaktor Bosacki przyznał, że polem jego działania, były sprawy społeczne a nawet bardziej polityczne i dlatego nie miał ze zmarłym bliskich zawodowych kontaktów. Jednak podkreślił , że osobiście bardzo się lubili i jak to określił duchowo współgrali. Zdaniem red. Zenona Bosackiego zmarły w jego ocenie był osobą niezastąpioną. Uprawiającą swoje rzemiosło w oparciu o fakty i żywy organizm kultury społecznej o masowym wydźwięku.
Rzetelność, fachowość i pełen profesjonalizm sprawiły, że red. M. Zaradniak ,był osobą bardzo rozchwytywaną, przez różne środowiska kulturotwórcze. Wyjątkowym wspomnieniem podniesionym przez red. Zenona , był fakt, że w ramach redakcji koledzy najczęściej dzwonili w sprawach odejścia na drugą stronę naszego życia różnych osób. Ponieważ on jeden potrafił zebrać w całość pełne kompendium wiedzy o tych, którzy byli być może widoczni w życiu publicznym ale osobiście mało znanymi. A teraz z przykrością los rozdając karty spowodował, że trzeba z bólem serca wspominać wspaniałego kolegę. Zdecydowanie wspominający zaliczył zmarłego do osób spokojnych, cichych, będącego samotnym w życiu osobistym, Miał jednak jednak nie wszystkim znaną słabość do ruletki w którą grał namiętnie, jednak nikt nigdy nie słyszał o negatywnych skutkach tej słabości. Kończąc swoje wspominanie red. Zenon Bosacki podkreślił, że był to wyjątkowy , dobry człowiek tak „do serca przytul” .
Znajomość ta nie była wyłącznie prywatną a zazębiała się wokół takich wydarzeń autorstwa .Zbigniewa jak Spotkania z Kulturą i Sztuką w ROD Wielkopolska czy Międzynarodowym Festiwalu Kompozytorów Autorów Seniorów 60+ o Srebrny Laur Pegaza, który odbył się w Starej Prochowni w grudniu 2014 roku. Zdaniem Zbigniewa Rotha sposób podejścia do wydarzenia typu stricte klubowego jednoznacznie pokazywał rzetelność warsztatu dziennikarskiego a przy okazji umiejętność zjednywania sobie osób z którymi miał kontakt zawodowy. Na zakończenie Zbigniew Roth odczytał wspomniane epitafium , nagrodzone przez zgromadzonych gromkimi brawami.
Powiedział, że mieli wspólnego mentora red. Beryta, jednak red. Zaradniak otrzymał już nagrodę Dziennikarskie Koziołki w kategorii kultura, a Wodniczak od dłuższego czasu z utęsknieniem na nagrodę im. Zdzisława Beryta czeka. Jak długo jeszcze? Oto pytanie bez odpowiedzi.
Po krótkiej przerwie zostaliśmy zaproszeni na koncert w którym wystąpili artyści mający ścisły i wielokrotny kontakt z red. Markiem Zaradniakiem. Drugą cześć Koncertu otworzył duet bluesowy Piotr Kałużny i Ewelina Rajchel, który przedstawił kilka standardów tego gatunku muzycznego, oraz kompozycje Krzysztofa Komedy Trzcińskiego a co istotnego bardzo ciepło wspominając rolę red. M.Zaradniaka w ich życiu estradowym. Kolejnym wykonawcą był Włodzimierz Gricen Wykonał Love me tender według własnej interpretacji wokalnej oraz dwa utwory z repertuaru. The Beatles. Kolejny wokalista to Grzegorz Twaróg zaśpiewał utwór Leonarda Cohena Alleluja , który wykonała cała sala wspólnymi siłami .
Ten muzyczny jam session dedykowany śp. Markowi pokazał jak muzycy i muzykanci podeszli do tej inicjatywy, zaimprowizowanej aczkolwiek od serca. Nie chodziło tutaj o wymiar perfekcyjnego koncertu tylko o przekazanie małej cząstki z oryginalnego zapisu nutowego. Każdy kto chciał uczcić Jego pamięć i zagrał Mu tak jak mu serce dyktowało i posiadane umiejętności. Wzruszające było to, że przyszli zagrać Markowi nie tylko ci, o których pisał w samych superlatywach,z dominującą muzykologiczna puentą – taką w dur i moll – ale także ci o których tylko nieraz wspomniał . Przykre jest to, że ci o których pisał najczęściej i z wysokiego C nie znaleźli godziny czasu, aby uczcić Jego pamięć ( a może też względy finansowe zadecydowały, bo nie otrzymaliby za to granie (zagranie) honorarium?
Zbigniew Roth
Zobacz galerię zdjęć:
Fot. Roman Szymański