czwartek, 18 kwietnia

Po co budowali tę wieżę?

Fot. Ela Preiss

Niespełna rok temu miasto z przytupem i przyświstem celebrowało otwarcie wieży widokowej na świerczewskich Szachtach. Może się jednak okazać, że to przedsięwzięcie, sfinansowane z Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego, utraci wszelki sens. To samo miasto dzisiaj dopuszcza budowę wokół wieży… osiedla mieszkaniowego!

Takie zapisy ma zawierać nowy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla Szacht (znanych też pod nazwą Glinianki). Publiczna debata w tej kwestii odbyła się w miniony czwartek w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej.

Uczestnicy już przyszli podzieleni na dwa stronnictwa: właściciele działek są zainteresowani możliwością ich sprzedaży pod budowę, pozostali mieszkańcy skłaniają się raczej ku ochronie tego skrawka dzikiej przyrody, jednego z niewielu już w Poznaniu, mimo przecięcia niemal na pół Głogowską.

Na wstecznym biegu

To nienowoczesne myślenie, zabudowywać dzikie tereny – uważają zwolennicy ich zachowania. Zwracają uwagę, że na świecie czyni się odwrotnie – przywraca się przyrodzie tereny zniszczone wcześniej przez urbanizację czy przemysł.

Zwolennicy ochrony przyrody zarzucają miastu miedzy innymi to, że badania środowiskowe poprzedzające projekt planu zagospodarowania przestrzennego zostały przeprowadzone po macoszemu, na chybcika.

Fot. Ela Preiss

Zwracają też uwagę na problem zwiększonego ruchu – każde mieszkanie w deweloperskim bloku to dziś dwa, trzy samochody. Gdzie mają parkować? Jak na planowane osiedle dojechać, bo istniejące ulice nie są przystosowane do takiego, lawinowego zwiększenia się ruchu.

Padła uwaga, że planowanie w Poznaniu wciąż tkwi mentalnie w minionej epoce – najpierw się buduje, a potem myśli, jak nowe osiedla skomunikować. Na zachodzie natomiast powszechne jest działanie odwrotne.

Skutki trudne do przewidzenia

Kolejna kwestia to nieuchronne przy takiej inwestycji osuszenie terenów podmokłych rozciągających się w obok stawów, stanowiących najważniejszą część ekosystemu Szacht. Chodzi zwłaszcza o Staw Rozlany, przylegający bezpośrednio do działek proponowanych pod zabudowę. Jak wpłynie to na stosunki wodne na dużym obszarze? Przewidzieć nie sposób. Takie eksperymenty przypominają nieco zabawę w ucznia czarnoksiężnika.

Mieszkańcy nie wierzą w zapewnienia deweloperów, że chodzi o osiedla wysokiej jakości – i mają rację, bo zwykle deweloperzy kłamią – w folderach reklamowych zapowiadane są liczne obszary zielone, a w praktyce okazują się one rachitycznymi trawnikami, w dodatku zamkniętymi dla spacerowiczów.

To kwestie globalne, ale diabeł tkwi też w szczegółach: przyrodnik Grzegorz Gołębniak zwraca uwagę na problem ochrony płazów i nietoperzy na terenie Szacht – Sprawa nie została należycie zbadana – podkreśla.

Chodzi tylko o kasę

Społecznik Lech Mergler ze Stowarzyszenia Prawo do Miasta zarzuca rządzącym Poznaniem niekonsekwencję: jego zdaniem, mówią o zrównoważonym rozwoju, tymczasem idą na łatwiznę przygotowując do sprzedaży tereny, które łatwo znajdą nabywcę, choć sprzedane być nie powinny. Zwraca uwagę, że miasto opracowuje plany zagospodarowania przestrzennego nie tam, gdzie trzeba chronić cenne obszary, ale tam, gdzie można działki łatwo sprzedać. – Tymczasem co z Wolnymi Torami, z terenami po Cegielskim? – pyta.

Zabudowana ma być niemal połowa Szacht. Grafika: MPU

 

W kontrze sytuują się właściciele działek. Nikt nie ukrywa, że chodzi o pieniądze – oni tam zwykle nie mieszkają, albo planują się wyprowadzić. Chcą działki sprzedać jak najdrożej, obojętnie komu i pod jaką inwestycję. Właściwie to jedyny argument za ich stanowiskiem, jaki przedstawiają w debacie.

Warto przy tym pamiętać, że największym właścicielem terenów, które mogą być zabudowane, jest miasto Poznań. Miastu można zarzucić coś, co nazywam strategią alkoholika i co było grzechem pierworodnym wszelkich prywatyzacji po 1989 roku, na każdym szczeblu – wyprzedaje się wszystko, co pod ręką, by doraźnie zdobyć pieniądze, ale na koniec pozostać z niczym. Może determinacja miasta ma coś wspólnego ze spadkiem wpływów z podatków zaserwowanym samorządom przez rząd PIS?

Zadecyduje prezydent

Doświadczenie wskazuje, że to prezydent miasta ma decydujący wpływ na miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. To on akceptuje lub odrzuca uwagi wniesione do planu. Teoretycznie, ostatecznie dokument uchwalają radni, ale pamiętajmy, że większość w Radzie Miasta ma ta sama Platforma Obywatelska, która stoi za prezydentem. W praktyce więc radni zatwierdzą to, co prezydent im przedstawi.

W czasach, gdy miastem rządziła ekipa Ryszarda Grobelnego od początku było wiadomo, kto będzie górą w tym sporze. Jak będzie za Jacka Jaśkowiaka – zobaczymy. To jeden z pierwszych za jego rządów tak poważnych sporów o zabudowę dużego i cennego przyrodniczo obszaru, Toteż będziemy się sprawie bacznie przyglądać.

Tymczasem mieszkańcy sprzeciwiający się zabudowie Szacht utworzyli w internecie petycję, dostępną tutaj:

Petycję podpisało dotąd ponad 2200 osób.

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *