Jeżeli tylko PIS wygra nadchodzące wybory parlamentarne, zapewni sobie finansowanie mediów publicznych, co w praktyce oznacza rządową tubę propagandową, wprost z budżetu państwa.
Zniknie abonament RTV, który wszystkim rządzącym sprawiał kłopoty – jego pobieranie i sprawdzania, czy jest płacony (to wszak obowiązek ustawowy) sporo kosztowało i wymagało skomplikowanych zabiegów, a i tak około połowa widzów nie płaci. Ciągle trwa wyścig między nimi, wynajdującymi coraz to nowe furtki w prawie, a Pocztą Polską, starającą się ścigać niepłacących, z różnym skutkiem. Teraz furtki definitywnie znikną. Na funkcjonowanie Polskiego Radia i Telewizji zrzucą się wszyscy, którzy płacą podatki.
Wielu bojkotuje abonament RTV celowo, uzasadniając to niechęcią do finansowania propagandy rządowo – partyjnej. Było tak, niezależnie, kto rządził.
Finansowanie wprost z budżetu jest na pierwszy rzut oka atrakcyjne – znika jedna z miesięcznych opłat, o których trzeba pamiętać, jeśli akurat nie bojkotuje się tego obowiązku.
W praktyce oznacza to jednak, że dofinansowywać państwowe media będą już nie tylko ci, którzy oglądają wyłącznie kanały komercyjne (nie są zwolnieni z abonamentu) ale także ci, którzy w ogóle nie posiadają telewizora ani radioodbiornika. Wbrew pozorom, są tacy w Polsce. Zwykle nie chodzi o brak pieniędzy na zakup takich urządzeń, ale o świadomy wybór stylu życia.
Na pewno nie będą oni zadowoleni z planowanego przez PIS rozwiązania. Warto zresztą zauważyć ogólniejszą tendencję – w miarę jak władza, każda zresztą, ulega pokusie by swoje ideologiczne pomysły finansować z pieniędzy podatników (zaczęło się od Kościoła w latach 90 – tych), rośnie liczba tych, którzy uważają, że unikanie podatków jest uzasadnione.
Darek Preiss