czwartek, 25 kwietnia

Mruczek sobie nie poradzi

 Wśród Polaków dominuje wciąż przekonanie, że wypuszczony na ulicę kot zawsze sobie poradzi. Tymczasem dotyczy to tylko tak zwanych kotów wolno żyjących – od kocięcia przyzwyczajonych do życia  gdzieś w krzakach lub piwnicach. Ale i one nie mają łatwo – żyją średnio dwa, trzy lata, podczas, gdy kot w domu może dożyć nawet 20.

Bezsprzecznie najgorzej mają koty wychowane w domu. Zwłaszcza, gdy z  jakichś powodów (najczęściej jest to śmierć opiekuna),  przychodzą nowi lokatorzy, a kot im przeszkadza. Właśnie z przekonaniem, że “kot zawsze sobie poradzi” Tymczasem wcale tak nie jest…..

Kot wychowany w domu najzwyczajniej nie potrafi zdobywać pożywienia inaczej, niż “polując” na miseczkę podsuniętą przez opiekuna. Nieprzyzwyczajony, znacznie częściej niż ten dziki pada ofiarą samochodów, lub miejskich drapieżników. Na wsi nie jest ani trochę lepiej. Tam również nie brakuje samochodów i drapieżników, a także… ludzi , którzy lubią dręczyć zwierzęta.

W dodatku, kot wychowany w domu nie umie się znaleźć w skomplikowanych relacjach kotów wolno żyjących. Jest odpędzany przez nie od miejsc, gdzie można znaleźć pożywienie czy schronienie.

Nie bez winy są też spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe, z obsesją zamykania wszystkich okienek piwnicznych. Czynią to z uporem godnym lepszej sprawy, pomimo, że zagradzając kotom wstęp do piwnic jednocześnie zapraszają do nich gryzonie.

Kot domowy w żadnym razie nie powinien trafić na ulicę. Schronisko to też nie jest dobre miejsce dla tego wrażliwego zwierzęcia. Pozostaje redukcja  liczby rodzących się kociąt, a więc sterylizacja i kastracja osobników dorastających, w możliwie wczesnym wieku, jeśli tylko nie ma przeciwwskazań zdrowotnych. Kotów będzie mniej, za to o wiele łatwiej będzie znaleźć dla nich kochających opiekunów.

A propos, miałem okazję porównać dwa miasta, gdzie koty traktuje się zupełnie inaczej: w Barcelonie niemal nie sposób spotkać mruczka na ulicy. Jedyny, którego dostrzegłem to przechadzający się po deptaku kot właścicieli pobliskiej kawiarni.

Za to w Warnie jest ich zatrzęsienie – głównie chorych kociąt, które ledwie się urodziły, a już masowo wymierają z powodu chorób i urazów, pod samochodami albo padają ofiarą drapieżników, nie mówiąc już o złych ludziach.  Czy tego chcemy w Polsce AD 2018?

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *