Od czasu, gdy stanowisko plastyka miejskiego objął Piotr Libicki, Poznaniaków otoczyła wszędobylska szarość, on to bowiem arbitralnie zadecydował, że właśnie na szaro należy malować niemal wszystko.
Do niedawna aktywiści miejscy martwili się, że nie mamy w Poznaniu plastyka miejskiego, czego efektem jest kompletny bałagan w przestrzeni miejskiej. Obawiam sie jednak, że wpadliśmy z deszczu pod rynnę.
Piotr Libicki zadecydował bowiem, nie przyjmując do wiadomości niczyjego sprzeciwu, że tak zwana miejska infrastruktura ma być malowana na szaro.. O, przepraszam, nie na pospolite szarości, tylko modny kolor grafitowy.
Pierwsi oburzyli się niedowidzący, przestraszeni perspektywą wpadania na szare barierki i kosze ma śmieci. Kierowcy autobusów poszli jeszcze dalej: dwóch z nich, wpadło na szare słupy przy próbie przejazdu przez Kaponierę. Plastyk jednak jest nieugięty – szare ma pozostać szare, gdzieniegdzie pozwala tylko łaskawie instalować elementy odblaskowe, nieduże zresztą.
Paradoksem jest sposób, w jaki Libicki tłumaczy swoją decyzję: otóż chce on, by elementy infrastruktury miejskiej pozostały niewidoczne, bo inaczej przesłaniają architekturę. Z tym, że współczesna moda również architekturze nakazuje, by była… szara. Mamy więc szare na tle szarego.
Pół biedy wiosną i latem, gdy sytuację ratuje zieleń, ale teraz, późną jesienią, z każdym dniem jest coraz smutniej. Czy ludziom w rodzaju Libickiego chodzi o to, by Poznań pogrążył się w depresji?
Darek Preiss
No nareszcie ktoś napisał że… szare jest szare. Gratulacje! Gdy kilka tygodni temu pisałem o tym przy okazji remontu na Dąbrowskiego i wymianie słupów trakcyjnych na, oczywiscie, szare, to zostałem uznany za “czepiacza”. Nawet przez własna Żonę. 😉
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1919344335057002&id=100009443610266&pnref=story