środa, 24 kwietnia

Kto na tym zyska?

Fot. UMP

Jak to jest, że spalarnia odpadów wykorzystuje pełna moc, a ceny rosną? Bernhard Skiba, mieszkaniec Poznania od lat zajmujący się gospodarką odpadami pyta o korzyści dla poznaniaków z działalności Związku Międzygminnego GOAP.

5 lutego na sesji rady Poznania wybuchła istna „bomba śmieciowa”. Radny PiS Michał Grześ stwierdził, że nowo wybudowana spalarnia śmieci w Czerwonaku, w której udziały posiada także miasto Poznań, bardzo szybko osiągnęła poziom 210 tys. Mg/rocznie dzięki spalaniu śmieci z zagranicy.

Informacja bardzo szybko została sprostowana (a i sam radny wytłumaczył, że stwierdzenie o śmieciach z „zagranicy” było tylko zwrotem retorycznym – red.), wiceprezydent Poznania Bartosz Guss, równocześnie obecny przewodniczący zarządu GOAP stwierdził, że: „Wypowiedzi radnego Grzesia w sprawie spalarni są dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Strumień odpadów, który trafia do spalarni prawie co do dnia odpowiada temu zapisanemu w planie gospodarki odpadami – to 210 tysięcy ton. Odpady kierują do spalarni gminy będące w GOAP-ie.

Jak podkreślił, do spalarni nie trafiają odpady z innych miejsc niż gminy będące w Związku Międzygminnym.

Lokalne media ekscytowały się jeszcze parę dni „śmieciami z zagranicy”, nie zauważając innego ważniejszego aspektu tej sprawy, która łączy się z ostatnio zatwierdzoną przez GOAP podwyżką cen za odbiór śmieci (od 01 lipca 2019).

Kontrowersje wokół spalarni

Projekt spalarni śmieci w Poznaniu od początku budził wiele emocji, ponieważ głosowanie nad nim odbyło się bez informacji dla radnych miasta Poznania o zapisach umowy tej inwestycji.

– Projekt z inwestycją oraz 25-letnią eksploatacją będzie kosztował poznaniaków ok. 3 miliardy złotych, co oznacza, że każdy z mieszkańców Poznania został obciążony na poziomie ok. 5,5 tys. zł.

Ówczesne władze Poznania nie szczędziły także sił i środków na istną propagandę sukcesu. W jednym z wywiadów zapewniano mieszkańców Poznania, że spalarnia przy „pełnej parze” będzie wspaniałym źródłem oszczędności w procesie przetwarzania odpadów. Szumnie zapowiadano, że spalenie tony odpadów będzie kosztowało ok.  200 z, w przeciwieństwie do drogiego składowania –  ok. 380 zł.

Ku mojemu zdziwieniu przy rozruchu spalarni mówiono już o „promocyjnej cenie” w wysokości 320 zł, która parę miesięcy później została skorygowana na 360 zł.

W jednej z debat telewizyjnych, które od lat toczę z przedstawicielami GOAP-u, ówczesny wiceprezydent na moje pytanie o karach umownych stwierdził, iż takowych nie ma w zapisach umowy o spalarni, a cena kształtuje się – co bardzo ważne – od poziomu wypełnienia spalarni.

To oznacza, że jeżeli dzisiaj spalarnia osiągnęła zakładany poziom 210 tys./Mg rocznie, powinno się to odbywać z korzyścią dla mieszkańców Poznania i dlatego nie mogę zrozumieć powodów zatwierdzonej podwyżki cen.

Sprawa podwyżki jest zastanawiająca także z innego powodu. Normalnie samorządy dokonują takiej podwyżki, gdy rachunek ekonomiczny pokazuje, że muszą dopłacać do interesu. ZM GOAP wykazuje od trzech lat zyski – a w sprawozdaniu finansowym za półrocze 2018 nadwyżkę budżetową w wysokości 12 mln zł.

Forsowana przez obecnego dyrektora biura GOAP-u podwyżka była argumentowana zwiększoną ilością odbieranych odpadów oraz… złą sytuacją finansową firm obsługujących teren ZM GOAP (posmaku tej sprawie dodaje fakt, że obecny dyrektor biura GOAP to były dyrektor jednej z firm, która współzakładała konsorcjum Remondis  – proszę nie mylić z firmą Remondis). To konsorcjum obecnie obsługuje wywóz odpadów z terenu GOAP-u. Mnie argumentacja dyrektora bardziej przypominała słowa przedstawiciela konsorcjum niż osoby, która powinna pilnować interesów mieszkańców ZM GOAP.

Kolejnym paradoksem jest zróżnicowanie opłat pomiędzy zabudową wielorodzinną i jednorodzinną. ZM GOAP od lat wykazuje mierny poziom recyklingu, a ten wykazywany to w większości zasługa mieszkających w zabudowie jednorodzinnej, którzy przez ostatnie lata sumiennie segregowała odpady będąc zmuszana do miesięcznego ich składowania w piwnicach lub garażach. I właśnie mieszkańcy tej zabudowy zostaną ukarani wyższą opłatą za odbiór odpadów od lipca.

Komu potrzebna podwyżka?

Robiąc bilans z ostatnich pięciu lat funkcjonowania ustawy o czystości i porządku w gminie jako mieszkaniec zabudowy jednorodzinnej w Poznaniu dochodzę do następujących wniosków:

*  moją rodzinę obciążono hipoteką spalarni w wysokości ok. 22 tys. zł i pomimo osiągniętego poziomu 210 tys/Mg rocznie nie otrzymuję z tego powodu żadnych korzyści;

 *  ZM GOAP obecnie jest bardziej zaangażowany w ochronę firm niż moich – mieszkańcy Poznania – interesów;

 *  pomimo faktu, że moje odpady z terenu Poznania bardzo szybko trafiają do spalarni, płacę taką samą opłatę jak mieszkańcy Pobiedzisk, Murowanej Gośliny czy Buku, gdzie drogi logistyczne są parokrotnie dłuższe;

*  za mój wkład w recykling odpadów (ok. 6 worków z plastikami, 3 z makulaturą i 1 ze szkłem plus pojemnik z odpadami biodegradowalnymi miesięcznie) zostaję po 5 latach „wynagrodzony” przez ZM GOAP zwiększoną opłatą, która jest na dodatek wyższa niż w zabudowie wielorodzinnej, gdzie się w większości nie sortuje odpadów.

Dlatego z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ZM GOAP to nie jest organizacja, która działa w moim interesie.

Bernhard Skiba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *