środa, 24 kwietnia

Kroczek w przód, kroczek w tył

Fot. Darek Preiss

Poznańskie Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne zdaje się nie wiedzieć, co robić w obliczu pandemii: zmniejszać środki bezpieczeństwa, czy zwiększać. Kilkanaście dni temu przywrócono przystanki na żądanie, jednocześnie instalując dezynfektory we wszystkich pojazdach. Dlaczego?

Decyzja likwidująca tymczasowo przystanki na żądanie, co oznaczało konieczność zatrzymywania się autobusu na każdym przystanku, była w dobie pandemii oczywista: poinformowanie kierowcy o chęci wysiadania wiązało się z koniecznością naciśnięcia przycisku w pojeździe, a więc potencjalnym rozniesieniem wirusa albo zakażeniem. Wszak z tego właśnie powodu szefowie MPK podjęli decyzję, że na wszystkich przystankach wszystkie drzwi otwiera kierowca.

Ta druga zasada obowiązuje do dzisiaj, przystanki na żądanie kilkanaście dni temu jednak przywrócono. Dlaczego?

Prawdopodobna odpowiedź jest jedna: chodzi o pieniądze: Konieczność zatrzymywania się autobusu na każdym przystanku, nawet, gdy nikt nie wysiada, to dla przewoźnika koszt: autobus jedzie wolniej, więc na linii potrzeba więcej pojazdów. Hamowanie i ponowne przyspieszanie też kosztuje.

Dlaczego jednak poczyniono oszczędności kosztem bezpieczeństwa?

Równocześnie MPK zainstalowało we wszystkich pojazdach dezynfektory rąk (bezdotykowe, w odróżnieniu od przycisków).

Fot. Darek Preiss

Szefowie firmy wiedzą więc, że, mimo dezynfekcji autobusów w zajezdniach, dotykanie przycisków, poręczy itp. nie jest bezpieczne.

Niestety, dezynfektorów jest za mało. Już przy nieco większym ruchu na przystanku nie ma szans, by wszyscy chętni z nich skorzystali, nie powodując opóźnień.

Pandemia koronawirusa wszak wciąż trwa. Po co kusić licho?

Darek Preiss

O niespodziewanej konieczności naciskania przycisków na przejściach dla pieszych czytaj tutaj:

[poll id=”34″]

1 Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *