sobota, 20 kwietnia

Krew na kierownicy

Fot. ZDM

Tak można pomyśleć, gdy widzi się dziwaczne manewry wokół kwestii pierwszeństwa pieszych na przeznaczonych dla nich przejściach przez jezdnię. Sprawę wciąż zamiata się pod dywan, by nie urazić kierowców, a społeczników traktuje niewiele lepiej, niż w PRL-u. Dobrze, że nie rozgania ich ZOMO, ale władze pozostają podobnie głuche na postulaty tych, którzy w konfrontacji z rozpędzonym samochodem nie mają żadnych szans. I giną.

W miniony czwartek doszło w Warszawie do ważnego wydarzenia – przed Urzędem Rady Ministrów demonstrowali reprezentanci stowarzyszenia Miasto jest Nasze i Akcja Miasto. Domagali się publikacji raportu o bezpieczeństwie na przejściach dla pieszych, który miał ujrzeć światło dzienne w lutym. Tymczasem Ministerstwo Infrastruktury do dzisiaj odmawia jego publikacji.

Dlaczego to takie ważne?

Obecny stan prawny, wysoce niespójny i niekonsekwentny sprzyja temu, że na pasach trup ściele się gęsto. Tylko w zeszłym roku kierowcy przejechali na śmierć 803 pieszych, z czego 271, a więc jedną trzecią, na przejściach.

Pieszy ma dzisiaj pierwszeństwo dopiero, jak znajdzie się na pasach, co trudno jednoznacznie zinterpretować. Co to znaczy znaleźć się na przejściu? Jak ocenić, czy samochód jest dość daleko, czy zdąży zahamować, czy kierowca w ogóle hamować zacznie?

A w razie wypadku (jeśli pieszy w ogóle przeżyje) zwykle pozostaje słowo przeciw słowu. Interpretacje sytuacji , rzecz jasna, są skrajnie odmienne.

Jak się w Polsce przechodzi przez jezdnię – każdy chyba wie, gdyż każdy, poza niemowlętami,  ma takie doświadczenia: to pełna partyzantka, zbiór zachowań pomiędzy oczekiwaniem bez końca przy krawężniku, aż kierowca raczy przepuścić pieszego, do wchodzenia pomiędzy jadące samochody (z których żaden nie chce zwolnić) z nadzieję, że jednak kierowca zacznie hamować.

Kiedyś, podczas mojej pierwszej bytności za zachodnią granicą doznałem szoku – w momencie, gdy stanąłem przy krawężniku, kierowca zatrzymał się. Można – można. A jakie daje to poczucie bezpieczeństwa i spokoju najsłabszemu użytkownikowi dróg i ulic!

Z drogi śledzie!

W pewnym momencie, pięć lat temu, byliśmy o krok od Europy: przy kolejne zmianie prawa o ruchu drogowym Sejm przegłosował przepis, dzięki któremu pieszy oczekujący przed przejściem dla pieszych ma pierwszeństwo przed masą pędzącą masą stali. Niedługo to trwało. W Senacie Aleksander Pociej zgłosił poprawkę wykreślającą ten przepis. Warto zapamiętać nazwisko tego człowieka, który przyczynił się dalszej do masakry na polskich drogach. Czy to indywidualna głupota, czy też ów senator był harcownikiem ponadpartyjnego lobby kierowców?

Skąd takie przypuszczenie? Ano dlatego, że podczas głosowania nad poprawkami Senatu Sejm zmienił zdanie, i poprawka Pocieja została przyjęta, a piesi pozbawieni ochrony na przejściu. Czyżby po pierwszym głosowaniu  motoryzacyjne lobby ocknęło się, i uznało, że tych praw dla pieszych stanowczo za dużo? Niech „uważają”.

Warto zauważyć, że Pociej reprezentował PO, partię mieniącą się proeuropejską i promującą cywilizowane rozwiązania prawne. Zasiadał też w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy!

Ale to nie koniec w powtórnym głosowaniu za odrzuceniem przepisu dającego pieszym pierwszeństwo byli już solidarnie reprezentanci obu głównych partii.

W mijającym roku spór rozgorzał na nowo, za sprawą Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich który wystąpił do Ministerstwa Infrastruktury z postulatem zmiany przepisów na pasach na korzyść pieszych. Wystąpił między innymi na prośbę stowarzyszenia „Miasto jest Nasze” i Pieszej Masy Krytycznej.

“Wiedząc, że pierwszeństwo przysługuje nie tylko człowiekowi na przejściu, ale także oczekującemu na samo przejście, kierowca musiałby zachować jeszcze większą ostrożność i w większym stopniu zmniejszyć prędkość” – argumentował rzecznik.

Postulat nie został przyjęty, a PIS-owskie Ministerstwo Administracji i Spraw Wewnętrznych uznało kuriozalnie.. że przyznanie pieszym większych praw obniży ich bezpieczeństwo!

 

Zwolennicy filozofii Pocieja i popierającego go ponadpartyjnego loby kierowców konsekwentnie twierdzą, że pierwszeństwo przez przejściem nie poprawi sytuacji pieszych. Jak jest naprawdę, miał stwierdzić raport o bezpieczeństwa na przejściach dla pieszych, zamówiony w zeszłym roku przez Ministerstwo Infrastruktury. Niestety, raport został de facto utajniony. Czyżby władza miała coś do ukrycia? Zwłaszcza przed wyborami?

Po co to wszystko? Jestem przekonany, że w końcu, pod naciskiem coraz bardziej świadomej opinii publicznej dojdzie do zmiany prawa na wzór regulacji europejskich. Tylko dlaczego, zanim to nastąpi, musi niepotrzebnie zginąć wielu bogu ducha winnych pieszych?

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *