To, niestety, nie lekcja historii, a poznańska teraźniejszość. Myślę o zeszłotygodniowych demonstracjach na Rybakach, w związku z wizytą w Poznaniu szefa narodowców. Grozą napawa przede wszystkim postawa policji, choć przecież nie doszło do starcia.
Nie łudźmy się – wykrzykująca groźby pod adresem oponentów tłuszcza chuliganów i kiboli do złudzenia przypomina szumowiny ze SturmAbteilungs, gdzie też zaczynało się od pochodni i rozbijania szyb, a zakończyło pogromami i mordami, przy bierności policji Republiki Weimarskiej, która wolała tego nie widzieć.
Niestety, w Poznaniu tydzień temu było podobnie – policja nie tylko nie wyciągnęła żadnych konsekwencji wobec narodowców miotających pod jej nosem groźby karalne w stronę oponentów, ale posłusznie (nie pierwszy raz) ustąpiła im pola, nie chcąc (bo chyba by potrafili?) wyegzekwować prawa, w postaci zabezpieczenia miejsca wyznaczonego dla legalnej pikiety oponentów nacjonalizmu. Narodowcy czuli się tam do końca jak u siebie w domu. upomnienia reprezentanta magistratu trafiły w próżnię.
I nie łudźmy się, że ci „cywilizowani” eleganccy nacjonaliści w dobrych garniturach będą lepsi. Póki co, wykorzystują tłuszczę do swoich celów, niczym leninowskich „pożytecznych idiotów”. Przypomnę tylko, że gdy Hitler objął władzę w Niemczech tłuszcza z SA też przestała być potrzebna. Wtedy dawni towarzysze partyjni urządzili im noc długich noży, nie oszczędzając przywódców, by niebawem wystroić się, w równie eleganckie jak garnitury, czarne uniformy SchutzStaffel.
Darek Preiss