Pytanie jak najbardziej aktualne. Zwłaszcza teraz, gdy z jednej strony usilnie namawiają do tego zarówno miasto Poznań, jak i inne gminy regionu, z drugiej ceny nośników energii innych niż węgiel rzucają o ziemię.
Programy w rodzaju Kawki mają jedną, zasadniczą wadę – pokrywają koszty, w ogromnej mierze, ale tylko instalacji nowego systemu ogrzewania. Eksploatacji już nie. A jakie to koszty, mogli się w ostatnich dniach przekonać lokatorzy kilku warszawskich wspólnot mieszkaniowych.
To zapewne dopiero początek reakcji łańcuchowej, tymczasem władza, która podwyżki zaakceptowała i napisała (nie pierwszą) dziurawą ustawę osłonową, chowa głowę w piasek.
Nie można zwalać wszystkiego na Putina, choć jest oczywiste, że jako dysponent surowców energetycznych rozgrywa swoją grę w swoim interesie -który akurat jest biegunowo sprzeczny w naszym. Władza, która tego nie dostrzega i daje się wodzić za nos, jak dzieci.
Przeciętny mieszkaniec Polski trzy razy zastanowi się, zanim wymieni źródło ciepła na ekologiczne i niebotycznie drogie. Zwłaszcza, że w byle jakim piecu można palić byle czym.
Owszem, grozi to mandatem, w dalszej perspektywie chorobami i skróceniem życia, jest też truciem sąsiadów, ale jaka alternatywa? Siedzenie w zimnie? Spółki gazowe i energetyczne bez mrugnięcia okiem odcinają dłużnikom dostawy, wszak prowadzą biznes, a nie działalność charytatywną. Zaś kwoty widniejące na wezwaniach do zapłaty mogą przyprawić o zawał każdego.
Nawiasem mówiąc, tu odbija się czkawką grzech turboliberałów z pierwszych lat transformacji, którzy uspółkowili (nie mylić z urynkowieniem) wszystko, co się da i nie da.
Obecni rządzący dalej psują to, co już zepsute.
System wsparcia odbiorców najmniej zamożnych jest, jak już wspomniałem dziurawy, przy tym skomplikowany – bez pomocy prawnika nie raz ani rusz, jak ma więc się w nim zorientować osoba zagrożona wykluczeniem energetycznym? Nawiasem mówiąc, przestarzała ustawa o pomocy społecznej wymienia literalnie tylko zasiłki na zakup opału, o innych źródłach energii nie ma tam mowy. Co tam zabytkowa ustawa – wchodzący właśnie w życie pakiet osłonowy też faworyzuje hajcujących węglem.
Gdy jednak węgla zabraknie – w kopciuchu można w desperacji napalić badziewiem i liczyć na to, że dron nie namierzy. W gazowym byle czym nie napalisz.
Pięknoduchom – z klasy średniej, z ustami pełnymi mądrości o nadciągającej katastrofie klimatycznej (co skądinąd jest prawdą) te dylematy są zupełnie obce.
Ci mogą mówić o szczęściu, że w strukturze społecznej zajmują miejsce, jakie akurat zajmują. Nie upoważnia to ich jednak do tego, by z wyższością żądać heroizmu od tych, którym powodzi się gorzej.
Nie zamierzam tutaj odwodzić nikogo od wymiany ogrzewania na bardziej przyjazne środowisku. Uważam jednak, że o rzeczywistym wsparciu w tej kwestii będzie można mówić dopiero wtedy, gdy obejmie ono również kosztowną eksploatację zafundowanej instalacji. Inaczej będzie to działanie pozorne.
Darek Preiss
[poll id=”77″]
neoliberalizm w zasadzie wszystkich stron politycznych rady miasta i władz miasta jest podobny – dajmy dotacje na eliminacje kopciuchów … zamożnym i tym, których na to stać bezpośrednio czy maja zdolność kredytową nisko oprocentowanych kredytów.
Bieda, ta społeczna i ta ubóstwa energetycznego nie ma szans na dotacje.
I miasto tych ludzi, którzy tworzą prawdziwe lokalne centra smogu … nie zauważa
[…] Czytaj też: Czy warto pozbyć się kopciucha? […]