We wtorek po południu ulica Młyńska przy poznańskim biurze PIS – wyglądała jak cmentarz 1 listopada. Tylu zniczy nie powstydził by się najbardziej nawet zadbany grób. A władza najwyraźniej się boi własnego pogrzebu, bo straszy i grozi.
Trudno przecenić symboliczne znaczenie tej formy protestu – z jednej strony, symbol licznych śmierci kobiet, do których bez wątpienia doprowadzi orzeczenie tak zwanego trybunału konstytucyjnego w sprawie zakazu aborcji ze względu na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenia płodu, z drugiej tego, że dni obecnej władzy są już policzone.
Nie była to wielka demonstracja, raczej przygrywka do codziennego protestu na Placu Wolności, ale i tak protestujący skutecznie zablokowali ruch na ulicy.
Protestujący podkreślają, że nie przestaną, tak długo, jak władza z zakazu aborcji się nie wycofa. Co więcej, zapowiedzieli rewanż za to, że PIS z butami i bez zaproszenia wszedł w ich życie. Obiecali, że wieczorem odwiedzą dom posła Bartłomieja Wróblewskiego, promotora nieludzkiego wniosku do tak zwanego tk, i wręczą mu petycję, w której domagają się, by wróg kobiet zrzekł się mandatu posła.
Jak zapowiada Marta Lampert, kierująca Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet, protestujący nie przestraszą się gróźb i będą protestować tak długo, aż obecny rząd nie poda się do dymisji.
W kontrze prezes Kaczyński zaczął wymachiwać dzisiaj szabelką, strasząc karami za złamania pandemicznych ukazów władzy. Najwyraźniej, oderwał się już zupełnie od życia. Zachowuje się tak, jak władcy PRL – u w ostatnich latach swojego istnienia – jego ludzie wydają groźne polecenia resortom siłowym, sam prezes puszcza oko do faszystów – nacjonalistów, wskazując wroga narodu – dziwnym trafem tych samych, z którymi ma na pieńku.
Ta władza dogorywa, ale może skonać w bolesnych konwulsjach. Władze wzięły kurs na drugi stan wojenny. Jakby historia niczego ich nie nauczyła.
Darek Preiss
Zobacz fotoreportaż:
Fot. Darek Preiss
[poll id=”41″]