piątek, 29 marca

Czy strażnicy będą pałować demonstrantów?

fot. archiwum

Na wstępie zaznaczam, że – przynajmniej na razie –  nie chodzi mi o Poznań, gdzie obie służby, policja i straż miejska, wobec protestujących zachowują się poprawnie (nie licząc pojedynczych incydentów w wykonaniu policji).

Chodzi o ogólne zasady. Rząd wyraźnie chce ułatwić w całym kraju przejmowanie przez komendantów podlegającej mu policji kontroli nad strażami gminnymi. Do tego prowadzi ostatnia inicjatywa legislacyjna. Wprawdzie taka możliwość istniała już wcześniej, ale samorząd miał tu coś do powiedzenia.

Warto tu pamiętać, że Polska jest krajem w dużej mierze o ustroju archaicznym, podobnym bardziej do dziewiętnastowiecznych absolutyzmów niż współczesnych demokracji liberalnych. O ustroju, gdzie kładzie się znacznie większy nacisk na kontrolę i wymuszanie posłuszeństwa niż zaufanie i współpracę ze społeczeństwem obywatelskim.

Gwoli ścisłości – taki ustrój konsekwentnie utrwalały wszystkie rządy po 1989 roku, w tym urządzający ten kraj przez ćwierć wieku „liberałowie”. Wszystkie dotychczasowe rządy starały się ograniczać kompetencje niezależnych od władzy centralnej straży gminnych, co prowadzi wręcz do tego, że formacje te są obiektem kpin jako nic nie mogące poza kontrolą parkowania, albo tropieniem pijących piwo w parkach, rzucających niedopałki na chodnik, dzikich wysypisk śmieci etc.

Pokusa podporządkowania strażników ujednoliconej machinie państwowej przemocy jest tu całkiem naturalna.

Gdy nowe regulacje zostaną uchwalone (a zostaną, bo parlamentarna większość dobrej zmiany idzie jak taran) administracja rządowa w terenie – wojewodowie i dowództwo policji – nie będą musiały w ogóle się z samorządem, utrzymującym straże gminne z naszych podatków, liczyć.

Na razie mówi się tylko o tym, że straże gminne w sytuacji kryzysowej, (co jest kryzysem, zadecyduje rząd) przejdą pod rozkazy komendantów policji.

Warto się jednak zastanowić, na ile będzie to władza absolutna. Jest oczywiste, że komendanci policji będą mogli skierować strażników do kierowanie ruchem, patrolowania ulic, zabezpieczania demonstracji i tym podobnych zadań. Nigdzie nie jest natomiast powiedziane, czy władza nie pójdzie dalej: czy komendanci oprą się pokusie wydania rozkazu czynnego przywracania porządku – czytaj udziału w pacyfikacji protestów? Jak uczy doświadczenie, policjantów często bywa za mało, zwłaszcza przy liczniejszych protestach. Zawsze przyda się trochę dodatkowych pałek.

Odnoszę wrażenie, że jeżeli coś powstrzymałoby szefów policji przed wydaniem rozkazu pacyfikowania protestu, to tylko wątpliwość, czy samorządowi strażnicy – zwłaszcza w gminach rządzonych przez opozycję – go wykonają.

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *