czwartek, 18 kwietnia

Cień Inkwizycji

Fot. Wikipedia

W mojej ukochanej, radiowej Trójce, na której się wychowałem, chodził niedawno spot reklamowy obłudnie przedstawiany jako „ogłoszenie społeczne”. Wzywano w nim do modlitwy przeciw bluźniercom. U nas, w Polsce, gdzie katolicy są rzekomo prześladowani.

Poczułem na plecach zimny pot. Wprawdzie państwo wyznaniowe buduje się w Polsce od 30 lat, ale ostatnio proces ten bardzo przyspieszył. Gdy pod koniec lat 80 – tych Kościół zaczynał się rozpychać i prowadzić na smyczy Solidarność przeczuwałem, że będzie źle. W końcu kler nie udzielał w stanie wojennym dysydentom schronienia za darmo. Wiadomo, że przy pierwszej okazji purpuraci wystawią rachunek. Ta instytucja tak działa od setek lat.

Nie sądziłem jednak, że będzie aż tak źle. Jako osobnik niewierzący czuję niemal z każdym dniem bardziej, że we własnym kraju staję się banitą. Na każdym kroku widzę, jak reguły życia podporządkowuje się Jedynie Słusznej ideologii. Skąd my to znamy?

Na przykład, jeżeli komuś się wydaje, że zakaz handlu w niedzielę ma coś wspólnego z ochroną praw pracowniczych, wierzy w bajki. Purpuraci nie mogli ścierpieć, że ludzie spędzają niedziele nie w kruchcie, tylko w galeriach handlowych. A że z wnioskiem o ten zakaz wystąpiła Solidarność? Toż to dzisiaj pies łańcuchowy kapłanów. Od pierwszych debat antyaborcyjnych, trzy dekady temu, ludzie kościoła nauczyli się, że najlepiej swoje interesy załatwiać rękami innych. Dlaczego w szpitalach w piątek nie podają potraw mięsnych? I wszędzie wiszą krzyże? Socjolodzy nazywają to przemocą symboliczną.

Jakoś tak jest, że w historii miliony ludzi wymordowano w imię religii, a nie jej braku. Bo muszę tu dodać, że wojujący ateizm, komunizm czy nazizm… i długo by tu jeszcze wymieniać, też jest formą religii.

Dlaczego w Polsce można iść siedzieć za obrazę czyichś przekonań religijnych, a na lżenie kogoś za to, że jest niewierzący nie ma paragrafu?

Wiele złego zrobił dla Polski Karol Wojtyła, znany bliżej jako Jan Paweł II. Ultrakonserwatywny ortodoks, któremu czapkowały wszystkie bez wyjątku rządy. Panuje milcząca zgoda, że nie wolno go publicznie krytykować. O ile jeszcze w pierwszej połowie lat 90 – tych zdarzały się w mediach wypowiedzi kwestionujące jego poglądy, a nawet sugerujące konieczność psychoterapii, dzisiaj próżno takich głosów szukać.

Nawet ludzie, których kiedyś szanowałem, jak choćby profesor Andrzej Zoll w Trybunale Konstytucyjnym, nie mieli odwagi przeciwstawić się katolickiej ortodoksji. I grzecznie przyklepywali to, czego życzono sobie w pałacu prymasowskim.

Obłudnie zamiata się pod dywan wszelkie patologie środowiska w sutannach, choć w naukach społecznych od dawna udowodniono, że zamknięta społeczność mężczyzn żyjących w celibacie sprzyja, delikatnie mówiąc, wynaturzeniom.

Pozostaje, o ironio, wierzyć, że stęchły zapach kruchty wyłażący ze wszystkich dziur naszego zaścianka przyniesie otrzeźwienie. Nie musimy ich słuchać.

Darek Preiss

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *