środa, 24 kwietnia

Byle do wyborów. Po nas choćby potop

fot. Pixabay

Nihil novi. Neoliberalny, zgodny z paradygmatem business as usual – taki mamy budżet Poznania. Jak rozwój to twarde inwestycje, wydatki majątkowe na prawie 1,2 mld zł.

Budżet ignorujący zagrożenia jakie niesie ze sobą kryzys klimatyczny. Cóż, Poznań znowu będzie przygotowany na plagi klimatyczne, zwłaszcza śmiercionośne upały, jak Nowy Orlean na nadejście huraganu Katrina.

Władzy Miasta i radnym marzy się wieczny rozwój, fascynuje ich wzrost PKB, prezydenta Jaśkowiaka, wzrost dochodów spółki z o.o., jaką pod jego rządami, a w zasadzie władaniem, jest Miasto Poznań.  Marzą, bo nie interesują ich prognozy gospodarcze i cywilizacyjne coraz większej liczby analityków, twierdzących, że to nierealne, że trzeba zmienić podejście do rozwoju, obrać za cel rozwój zrównoważony, degrowth (postwzrost), zdrowie i poziom szczęśliwości mieszkańców.

Nie dziwi zaś brak zainteresowania radnych przewidywanymi przez naukowców katastrofalnymi skutkami globalnego ocieplenia.  Horyzont czasowy radnych sięga bowiem tylko do najbliższych wyborów.

Nikogo nie interesuje sytuacja Miasta w 2050r.: możliwe blackout’y związane z brakiem wody w rzekach chłodzących elektrownie węglowe, ekstremalne susze i upały zabijające tysiące mieszkańców (vide Francja 2003, Europa 2006, Rosja 2010) i inne plagi klimatyczne, z migracją klimatyczną milionów ludzi włącznie.  Poznań nie ma żadnej polityki klimatycznej, a która potrzebna jest od zaraz.

Patrząc na budżet holistycznie, w dobie pandemii, można orzec, że nie jest zły. Jak referował radny PO Łukasz Mikuła to wariant ostrożny, na czas niespodziewanego rozwoju wydarzeń. Bardzo dobrze, że wykorzystuje zapewne ostatnie możliwości otrzymania poważnych dotacji z Unii. Jednak za dużo w nim (największy procent budżetu inwestycyjnego) inwestycji w wygody kierowców, potem w „igrzyska” dla przyjemności ludu (wyborców).

Wgłębiając się w budżet widzimy typowe liberalne podejście do zarządzania Miastem. A zatem niedofinansowanie spraw społecznych: senioralnych, budownictwa komunalnego, profilaktyki zdrowotnej, zwłaszcza determinacji do likwidowania smogu.

Nie widać żadnej propozycji wykorzystania wolontariatu do działań antycovidowych, pomocy tysiącom seniorom zamkniętych w swoich czterech ścianach. Zwyczajowo bardzo małe wykorzystanie organizacji pozarządowych od lat wyręczających Miasto w wielu sprawach polityki społecznej i socjalnej.

Rządzący Miastem z tradycyjną dumą oznajmiają, że “na walkę ze smogiem chcą wydać astronomiczną sumę”, w tym na dotację do wymiany kopciuchów na inne źródła ogrzewania (m.in. kotły olejowe i gazowe, absurdalnie zwane ekologicznymi) aż 10 mln zł.  I jakoś nie zastanawia ich, że to z polskich metropolii najgorsza obok Łodzi deklaracja.

Tradycyjnie kształtowanie i ochrona środowiska ogranicza się do realizacji parków równie koszmarnych jak park Rataje. Taki mamy klimat w Poznaniu.  Bez jakiegokolwiek research’u, zbadania opinii przyrodników, ekologów, hydrologów, naukowców od terenów podmokłych, bez zapytania o opinię rady osiedla przegłosowuje się nakłady na budowanie antyekologicznych zbiorników retencyjnych w miejscu naturalnej retencji i bujnych ekosystemów .

Słusznie zauważyła radna opozycji Lidia Dudziak, że prezydent Grobelny miał zwyczaj omawiania budżetu Miasta ze wszystkimi klubami w Radzie Miasta, prezydent Jaśkowiak zaś (jak PiS w sejmie: uwaga autora) całkowicie ignoruje rozmowy z opozycją.

Jak zawsze demokracja deliberatywna poniosła w Poznaniu klęskę. Jak można mieć zrównoważony budżet miejski, oszczędzając na życiu mieszkańców i ponosząc straty ludzkie (smog) jak na wojnie?

Wiesław Rygielski

[poll id=”46″]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *